Psy atakowały i uciekały. Prokuratura ujawnia po tragedii przy S3
Co najmniej 53 rany szarpane i gryzione miał Marcin B., który został zaatakowany przez psy w kompleksie leśnym w Zielonej Górze, przy trasie S3. W przeszłości zwierzęta również miały uciekać z posesji i bywały agresywne. - Mamy informacje, z których wynika, że psy co najmniej kilkukrotnie uciekały mężczyźnie i były odławiane przez schronisko - powiedziała w rozmowie z o2.pl prok. Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
12 października 2025 roku w kompleksie leśnym w Zielonej Górze (woj. lubuskie) doszło do tragicznego zdarzenia. Dotychczasowe ustalenia śledczych wskazują na to, że opiekun trzech psów - 53-letni były policjant, właściciel strzelnicy - nie zachował wymaganych środków ostrożności.
To sprawiło, że zwierzęta wydostały się poza teren ogrodzenia i zaatakowały 46-letniego mężczyznę, kierowcę ciężarówki, który postanowił zrobić sobie przerwę na MOP-ie Racula przy trasie S3. Uznał, że uda się na grzyby do pobliskiego lasu.
Pokrzywdzony Marcin B. doznał co najmniej 53 ran szarpanych i gryzionych. Mimo podjętych działań ratunkowych 15 października 2025 roku zmarł.
Weszli do pięciu mieszkań. Odkrycie na dużą skalę w Lubinie
Wiadomo już, że nie był to pierwszy incydent związany z atakiem tych psów.
Rok temu było prowadzone jedno postępowanie. Zostało ono umorzone z uwagi na brak znamion czynu zabronionego. Postępowanie dotyczyło włamania się na teren tej posesji - strzelnicy. Nie dopatrzono się jednak znamion czynu przestępczego. Ciężko jest winić właściciela, który chroni swoją posesję - te psy miały jej strzec. Z ustaleń wynikało, że mężczyzna miał się tam włamać i dokonać kradzieży. Następnie został zaatakowany przez psy. Jest to jedyne postępowanie, które toczyło się w Prokuratorze Rejonowej w Zielonej Górze - powiedziała w rozmowie z o2.pl prokurator Ewa Antonowicz, rzeczniczka prasowa Prokuratory Okręgowej w Zielonej Górze.
Ujawniła również, że toczyło się także postępowanie związane z atakiem psów na kobietę. - Z moich informacji wynika, że na policji toczyło się jeszcze postępowanie odnośnie do poszkodowanej kobiety, ale to było postępowanie wykroczeniowe. Tam skończyło się ukaraniem czy grzywną - kontynuowała.
Wyjaśniła jednocześnie, że w przypadku poszkodowanej kobiety miało miejsce również postępowanie odszkodowawcze z tytułu pozwu cywilnego, w którym prokuratura nie uczestniczyła. - Ono również będzie przedmiotem analizy, przede wszystkim w kontekście zachowań tych zwierząt - dodała.
"Co najmniej kilkukrotnie". Doniesienia o ucieczkach psów
Z pojawiających się doniesień wynika, że psy w przeszłości uciekały ze strzelnicy. Takie informacje dotarły również do zielonogórskiej prokuratury. - Mamy informacje, z których wynika, że psy co najmniej kilkukrotnie uciekały mężczyźnie i były odławiane przez schronisko. To wymaga jeszcze potwierdzenia w formie materiału dowodowego. Te okoliczności również będą badane - zapewniła prok. Antonowicz.
W komentarzach pojawiają się informacje o różnych zgłoszeniach - tylko że tych zgłoszeń nie ma. Będziemy więc apelować do tych osób, by zgłaszały się bezpośrednio do prokuratury i informowały o tym, kiedy dokładnie miały miejsce zgłoszenia dotyczące napaści - zaznaczyła.- Chcemy poznać szczegóły zgłoszeń. Wiemy, że te dotyczące strzelnicy wpływały do prezydenta Zielonej Góry. Będziemy ustalać, jakie kroki w związku z tym podjęto - kontynuowała.
A w jakim stanie w ogóle były psy 53-letniego właściciela strzelnicy? - Nie będziemy się w tej sprawie wypowiadać, dopóki nie otrzymamy pisemnej opinii. Mamy wstępne ustalenia, ale nie chcemy ich na razie upubliczniać. Chcemy mieć to na piśmie. Psy są teraz zabezpieczone w domu tymczasowym, jest prowadzona obserwacja behawioralna. Może ona potrwać trzy miesiące - podsumowała prok. Antonowicz.
Prokuratura podczas konferencji prasowej poinformowała o zatrzymaniu 53-letniego właściciela psów.
Mateusz Domański, dziennikarz o2.pl