W sierpniu 2024 media pisały o tragicznym wydarzeniu w remizie w Białym Dunajcu. Odbywało się spotkanie strażaków, w czasie którego miało dojść do kłótni między druhami.
Czytaj więcej: Nie żyje strażak z Białego Dunajca. Został pobity w remizie
Gazeta Krakowska donosi, że monitoring jest jednoznaczny. Zmarły Paweł atakowany jest kilka razy, bity w głowę przez jednego z mężczyzn. Upada nawet na podłogę i mocno krwawi. Krew zmywa kobieta. Członkowie OSP mieli tylko przyglądać się na to, jak 25-latek był bity. We wsi panuje zmowa milczenia. Ci, którzy na początku opisywali sytuację, teraz nie chcą zeznawać. Film z zajścia trafił jednak do sieci. Prokuratura Rejonowa w Nowym Sączu zleciła m.in. wykonanie kolejnych ekspertyz. Chodzi m.in. o zbadanie, czy na kamieniu znajdowała się krew Pawła.
Śledztwo jest w toku. Podejmowane są kolejne czynności w sprawie. Wystąpiliśmy o uzupełniającą opinię z Zakładu Medycyny Sądowej w zakresie obrażeń zmarłego. Czekamy - mówi o2.pl Justyna Rataj-Mykietyn, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Informację potwierdza również Prokurator Rejonowy w Zakopanem Aneta Hładki. - Podejmujemy czynności w celu wyjaśnienia sprawy. Jest ona prowadzona pod nadzorem Prokuratury Okręgowej i Krajowej - dodaje.
Śmierć Pawła w Białym Dunajcu. Agresor przyprowadził pobitego
W nocy agresor miał przyprowadzić Pawła do domu. Choć krwawił, był z nim kontakt. Twierdził jednak, że w remizie zostawił telefon i kluczyki, dlatego wrócił na miejsce. Po czasie matka i siostra znalazły go przy remizie. Był w jeszcze gorszym stanie niż chwilę wcześniej. Rodzina wezwała karetkę, Paweł trafił do szpitala w Zakopanem i Nowym Targu, gdzie zmarł 11 sierpnia.
Zakopiańska prokuratura wszczęła śledztwo w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Choć lekarze mieli twierdzić, że Paweł mógł zostać uderzony ciężkim przedmiotem, biegli że obrażenia głowy powstały na skutek upadku i uderzenia o twarde podłoże. Padło na kamień. Z opinią nie zgadzała się rodzina, która przedstawiała swoje racje.
Mój syn nie żyje już ponad pół roku. Został pobity i zmarł. Winnego dalej nie ma. Nikt nie usłyszał zarzutów, nikt nie jest oskarżony. Ludzie ci, ten co bił mojego syna i ci co się temu przyglądali, dalej chodzą na wolności i żyją normalnie - mówi Gazecie Krakowskiego matka zmarłego strażaka, pani Anna.
Czytaj więcej: Nie żyje pobity strażak. Dramatyczna relacja matki 25-latka
Mateusz Kaluga, dziennikarz o2.pl
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.