- To koszmar każdej kobiety. A chodzi tutaj o młodą dziewczynę. Bała się śmiertelnie. Przytrafiło jej się najgorsze, co mogło ją spotkać - mówił prokurator podczas rozprawy w sądzie w Korneuburgu, cytowany przez krone.at.
Serwis donosi, że piekło nastolatki miało miejsce 7 sierpnia, w godzinach nocnych. W pewnym momencie somalijski uchodźca zauważył 14-latkę na stacji kolejowej w Langenzersdorf.
Byłem pijany i nie mogłem się powstrzymać. Chciałem ją poznać - zaznaczył Somalijczyk w trakcie rozprawy sądowej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dziewczyna nie zwracała na niego uwagi, nie chciała rozmawiać z nieznajomym. Właśnie wtedy, jak wyjaśniał w sądzie, "odniósł wrażenie, że musi ją zgwałcić".
Następnie - jak wynika z ustaleń śledczych - zaciągnął ją między dwa samochody na parkingu dworca kolejowego, zaatakował i zgwałcił. Później zażądał pieniędzy i telefonu komórkowego.
Każdy może popełnić błąd - mówił Somalijczyk, próbując jednocześnie wyrazić skruchę.
Prokurator pozostawał jednak nieugięty. - Mówisz tutaj o błędzie, ale to dwa przestępstwa zagrożone poważnymi karami! Mówisz tak ze względu na przytłaczające dowody - dodawał.
Na ofierze i miejscu zbrodni zabezpieczono DNA Somalijczyka. Dowodem w sprawie były też nagrania z monitoringu.
Somalijczyk posługiwał się fałszywymi danymi
Po bestialskim czynie mężczyzna po prostu porzucił 14-latkę i wrócił do ośrodka dla migrantów. Został tam zarejestrowany jako 17-latek. Międzynarodowe dochodzenie wykazało, że somalijski uchodźca pojawiał się w różnych krajach europejskich pod siedmioma pseudonimami. Za każdym razem podawał inną datę urodzenia.
Ustalono, że gdy zgwałcił młodą kobietę, miał co najmniej 21 lat. Za przestępstwo groziło mu od dwóch do 10 lat więzienia.
Ostatecznie sąd zadecydował o sześciu latach pozbawienia wolności i konieczności wypłacenia 2500 euro odszkodowania na rzecz ofiary. Wyrok jest ostateczny, został zaakceptowany przez oskarżonego.