Ostatnie dni Jacka Jaworka. Odtworzyli dramatyczny przebieg zdarzeń
Jacek Jaworek, zabójca trójki swoich bliskich we wsi Borowce, popełnił samobójstwo 19 lipca 2024 roku. "Fakt" odtworzył ostatnie dni mężczyzny. Jak się okazuje, choroby trawiły jego organizm, a ukrywająca Jaworka ciotka rozpaczliwie szukała dla niego ratunku.
Teresa D. (75 l.) jest oskarżona o to, że od lipca 2021 r. do 19 lipca 2024 r. ukrywała przed policją Jacka Jaworka, swojego chrześniaka. Mężczyzna był poszukiwany przez policję w związku z zabójstwem trzech osób we wsi Borowce. Do momentu samobójczej śmierci był nieuchwytny, choć, przebywał cały czas w domu ciotki.
Na jaw wychodzą nowe fakty w sprawie Jaworka. W ostatnich dniach pojawiły się informacje, że morderca ze wsi Borowce miał zorganizowaną siłownię. Ujawniono również, że istnieje nagranie, na którym mający długą brodę i długie, siwe włosy Jaworek, wypowiada następujące słowa: "Jestem Jaworek. Dzisiaj mamy 22 marca. 2023 roku. Pogrzeb Kazika R. Zdziwko, co? Bywa i tak. Nara".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ogromny pożar w Ząbkach. Weszliśmy na spalone osiedle
Ostatnie dni Jacka Jaworka. Wykańczały go choroby
"Fakt" podaje, jak wyglądały ostatnie dni Jacka Jaworka przed śmiercią. Mężczyzna cierpiał na chorobę wieńcową, zmagał się z otyłością. - Miał zaawansowaną chorobę niedokrwienną serca z przebytym w przeszłości zawałem lub zawałami - wynika z aktu oskarżenia, do jakiego dotarł dziennik. Niewydolność serca powodowała, że Jaworek potrzebował natychmiastowej hospitalizacji. To jednak było wykluczone ze względu na jego sytuację prawną.
Według śledczych 55-latek musiał odczuwać silne bóle w klatce piersiowej. "Miał też osłabienie, duszność wysiłkową oraz napadową duszność nocną" - donosi tabloid. Ze względu na jego wagę, która dobiła do 100 kg, poruszał się o lasce. Po śmierci przy jego ciele znaleziono kije do nordic walkingu, którymi się podpierał podczas chodzenia.
Ciotka Jaworka, Teresa D., robiła wszystko, co mogła, by ulżyć mu w bólu. Organizowała lekarstwa, prawdopodobnie próbowała dzwonić wielokrotnie do służb ratunkowych. Na nagraniach nie słychać jej głosu, ponieważ milczała. Śledczy ustalili, że takie próby podejmowano od maja. A to oznacza, że stan Jaworka zdecydowanie pogorszył się od tamtego czasu.
17 lipca, czyli na dwa dni przed samobójczą śmiercią Jaworka, z telefonu Teresy D. wykonano siedem "głuchych" połączeń do słyżb. Podobnie było następnego dnia. Ciotka Jaworka szukała pomocy u krewnych. Dzwoniła m.in. do Anny M., siostry 55-latka, z zawodu pielęgniarki. Ta przebywała jednak w tym czasie na urlopie. Mimo wielu nieudanych połączeń, Teresa nie ustawała w próbach nawiązania kontaktu. Gdy już się udało, rozmawiała z Anną M. przez godzinę. Siostra Jaworka przekonuje jednak, ze takiej rozmowy nie było.
Jaworek odebrał sobie życie
Próby znalezienia pomocy dla Jacka Jaworka spełzły na niczym. Jak relacjonuje "Fakt", mężczyzna podjął decyzję o odebraniu sobie życia. Wyszedł nocą 18 lipca z domu ciotki w Dąbrowie Zielonej. Udał się na teren kompleksu rekreacyjnego. Choć trasa zajmuje 10 minut, obciążony wieloma schorzeniami Jaworek pokonał ją w 45 minut. Następnie popełnił samobójstwo, oddając strzał z broni palnej w głowę. Jego ciało znaleziono 19 lipca o godz. 7.30. Kilka dni później prokuratura potwierdziła jego tożsamość. Jaworek został pochowany 3 sierpnia na cmentarzu w Częstochowie.
Proces jego ciotki, Teresy D., rusza 12 października. Za ukrywanie zabójcy grozi jej 5 lat więzienia.