To historia, która bardziej pasuje do amerykańskiego filmu sensacyjnego, wydarzyła się naprawdę w Bydgoszczy. Jak informuje "Gazeta Pomorska", 51-latek postanowił urządzić sobie przejażdżkę.
Mężczyzna udał się do bydgoskiej zajezdni i ukradł autobus miejski. Następnie odpalił wóz i jak gdyby nigdy nic wyjechał na ulice miasta.
Jadąc, niszczył przy okazji inne pojazdy. Mogło to wynikać z faktu, że nigdy nie prowadził tak dużego wozu i nie dał rady zapanować nad kierownicą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bydgoska policja ruszyła w pościg za mężczyzną. Według "Pomorskiej" funkcjonariusze zatrzymali go dopiero w Białych Błotach. To miejscowość oddalona o ok. 8 km od największego miasta województwa kujawsko-pomorskiego.
Kiedy kierowca wysiadł, bydgoszczanin postanowił wykorzystać okazję i użył pojazdu. Podczas jazdy doprowadził do kolizji w Zielonce z zaparkowanym samochodem osobowym marki Opel Corsa. Obecnie przebywa w policyjnej izbie zatrzymań - informuje "Pomorską" komisarz Lidia Kowalska z zespołu komunikacji społecznej Komendy Miejskiej Policji w Bydgoszczy.
51-latek z Bydgoszczy ma odpowiedzieć m.in. za krótkotrwałe użycie pojazdu, niezastosowanie się do wyroku sądowego oraz spowodowanie kolizji.
To nie pierwsza taka historia w polskich miastach. W ubiegłym roku we wrześniu 18-latek ukradł autobus z posesji w Białej Rawskiej (woj. łódzkie). Nastolatek nie zapanował nad ogromnym pojazdem, staranował nim bramę, uderzył słup, zerwał linie energetyczne i wjechał w ogrodzenie. Zniszczył w ten sposób pojazd warty 50 tysięcy złotych. Został aresztowany za czyn zagrożony karą do 5 lat pozbawienia wolności.
Czytaj więcej: "Crawly" się doigrał. Jego konto zostało zablokowane