"Wreszcie". Brat ofiary Tadeusza Dudy zabrał głos
We wtorek (1 lipca) w godzinach wieczornych znalezione zostały zwłoki Tadeusza Dudy, który zamordował córkę i zięcia, a ponadto postrzelił teściową. Rodziny ofiar mogą teraz czuć się bezpieczne, czego nie ukrywa pan Dariusz, brat zastrzelonego Zbigniewa. Mężczyzna odsłonił kulisy tragedii.
Tadeusz Duda po zastrzeleniu córki i zięcia ukrywał się w lesie. Szukało go wielu funkcjonariuszy różnych służb, w tym wojsko oraz policja. Był uzbrojony i niebezpieczny.
Jego ciało znaleziono we wtorek. Najprawdopodobniej popełnił samobójstwo. Odkrycie zwłok mordercy i koniec obławy oznaczają ulgę dla mieszkańców powiatu limanowskiego. Spokój mogą w końcu poczuć przede wszystkim bliscy Justyny i Zbigniewa. Obawiali się oni, że Duda wróci do Starej Wsi i zaatakuje następne osoby
Wreszcie odetchnęliśmy z ulgą, baliśmy się. Teraz możemy w spokoju pochować Justynę i Zbyszka - powiedział "Super Expressowi" pan Dariusz, brat zamordowanego 31-latka.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak żyje oficer wywiadu na emeryturze? "Nie leżysz przed telewizorem"
Widział, jak Duda strzela
Pan Dariusz widział, jak Tadeusz Duda oddaje strzały. - Widziałem Tadeusza, jak idzie w naszą stronę. Broń miał schowaną w spodnie, szedł tak, jakby miał sztywną nogę. Mój brat Zbyszek zszedł z budowy wtedy i pobiegł po telefon, który był na drzewie, koło trampoliny. W połowie drogi mniej więcej między budową a domem, bo tam miał zasięg. Być może brat chciał dzwonić po policję, ale nie zdążył - kontynuował rozmówca "SE".
Następnie zrelacjonował, że ojciec Justyny trafił jego brata w głowę, po czym udał się do ich domu.
Tam była Justyna z córką. Wybił okno, ale chyba zobaczył, że Justyna uciekła i poszedł do drugich drzwi z tyłu domu. Tam wybił kolbą szybę w drugim oknie i strzelił do niej, trafił Justynę w ramię - podsumował.