Obserwacja Mieszka R. zakończona. Są nowe informacje
Zakończyła się obserwacja sądowo-psychiatryczna Mieszka R., studenta prawa podejrzanego o zabójstwo pracownicy Uniwersytetu Warszawskiego. 22-latek wrócił już do aresztu. Teraz kluczowa będzie opinia biegłych.
Do brutalnego zabójstwa, które wstrząsnęło całą Polską, doszło na początku maja. 22-letni Mieszko R. miał zamordować 53-letnią pracownicę UW i znieważyć jej zwłoki. Miał również zaatakować pracownika Straży Uniwersyteckiej. Mężczyzna odniósł poważne obrażenia.
1 września w szpitalu psychiatrycznym w Jarosławiu rozpoczęła się obserwacja sądowo-psychiatryczna Mieszka R. Trwała ona osiem tygodni i - jak dowiedział się "Fakt" - formalnie zakończyła się w poniedziałek, 27 października. R. trafił następnie do Aresztu Śledczego w Radomiu. Czy mężczyzna stanie przed sądem?
Czytaj także: Ostatnie dni obserwacji. Nowe informacje o Mieszku R.
Teraz prokurator będzie oczekiwał na opinię psychiatryczną poobserwacyjną. Zobaczymy, jakie będą konkluzje biegłych. To od ich opinii zależy, czy Mieszko R. zostanie uznany za poczytalnego i czy będzie mógł stanąć przed sądem. W przypadku stwierdzenia niepoczytalności, śledczy zawnioskują o umorzenie postępowania, a mężczyzna trafi do szpitala psychiatrycznego — wyjaśnił "Faktowi" prok. Piotr A. Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Poruszenie na Podlasiu. Odkrycie służb na prywatnej posesji
Morderstwo na UW. Co dalej z Mieszkiem R.?
Mieszko R. usłyszał zarzuty zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa oraz znieważenia zwłok. Później doszedł mu kolejny zarzut - tym razem chodziło o naruszenie nietykalności cielesnej policjanta. Gdy 22-latkowi zakładano kaftan bezpieczeństwa, mężczyzna miał ugryźć funkcjonariusza w nogę.
Początkowo Mieszko R. przebywał w areszcie śledczym w Radomiu, gdzie był pod obserwacją lekarzy. Okazało się jednak, że potrzebna jest dłuższa obserwacja, dlatego 22-latka skierowano do placówki w Jarosławiu. Według "Faktu", trafił na oddział o wzmocnionym zabezpieczeniu.
Zdaniem mecenasa Macieja Zaborowskiego, jednego z dwóch obrońców studenta, 22-latek potrzebuje leczenia, a nie celi.