Samosąd na psach z Brennej? Hipoteza się potwierdza. Będzie sekcja
Prokuratura Rejonowa w Cieszynie nadzoruje postępowanie w sprawie śmierci dwóch psów w Brennej, które miały zostać otrute po wydarzeniach z 10 października. - Prokuratura przeprowadzi czynności w tej sprawie polegające m.in. na sekcji zwłok zwierzęcia - przekazał o2.pl prok. Mateusz Zdanowski. Sprawę skomentował już także rodzic nagranego chłopca oraz lokalny wójt, który zaczął otrzymywać przykre wiadomości.
W Brennej miało dojść do otrucia dwóch psów rasy leonberger - jak przekazał w rozmowie z o2.pl właściciel zwierząt, wydarzyło się to 19 października i miało miejsce po zdarzeniu, do którego doszło 9 dni wcześniej. Na nagraniu, które opublikowało Echo Brennej widać, jak oba psy rzuciły się w pogoń za jadącym hulajnogą chłopcem. Nastolatek uciekał, porzucając jednoślad. Skrył się za drzewem, potem wpadł do koryta potoku.
Zdaniem właściciela psów, pokłosiem tamtej sytuacji było późniejsze otrucie zwierząt. Mieszkańcy przyznają jednak, że leonbergery niepokoiły ich od pewnego czasu.
Pierwsza zgłaszałam na komisariat chyba dwa lata temu, bo tak samo moje dzieci uciekały przed tymi psami - powiedziała pani Agnieszka w rozmowie z TVP Katowice.
Pan Damian, ojciec nastolatka, który uciekał przed psami, powiedział regionalnej telewizji, że jego "syn wpadł w histerię". - To jest niedopuszczalne. Zdarza się to kilkakrotnie na miesiąc - mówił dla TVP Katowice.
Jak przekazał nam podkom. Krzysztof Pawlik z KPP w Cieszynie, w ciągu ostatnich trzech lat na terenie Brennej toczyło się łącznie 10 postępowań dotyczących niezachowania nakazanych środków ostrożności wobec psów. Kończyły się one mandatami, karami z sądu, pouczeniami, niekiedy nie dopatrywano się uchybień. Jedno z postępowań dotyczyło właściciela leonbergerów.
Sprawa zakończyła się w sądzie wyrokiem skazującym poprzez nałożenie grzywny - mówi o2.pl podkom. Krzysztof Pawlik.
Dwa psy błąkały się po S5. Uratowała je policjantka
Otrucie psów w Brennej. Głos z prokuratury
Teraz w głośnej sprawie z Brennej toczą się dwa postępowania. Pierwsze dotyczy niezachowania środków ostrożności przy trzymaniu zwierzęcia, "które swoim zachowaniem stwarza niebezpieczeństwo dla życia lub zdrowia człowieka". Drugie, nadzorowane przez cieszyńską prokuraturę, prowadzone jest w sprawie otrucia psów. Informację potwierdził prok. Mateusz Zdanowski z Prokuratury Rejonowej w Cieszynie.
Sprawa jest na bardzo wstępnym etapie. Prokuratura przeprowadzi czynności, które znajdują się w jej kompetencjach, polegające m.in. na przeprowadzeniu sekcji zwłok zmarłego zwierzęcia. Z dokumentacji weterynaryjnej wynika, że psy zostały otrute w sposób zgodny z relacjami podawanymi przez media. Na miejscu zabezpieczono urządzenie monitorujące - przekazał prok. Zdanowski w rozmowie z o2.pl.
Jak dodał, na razie nie wiadomo, co znajduje się na urządzeniu monitorującym. Zostanie ono poddane analizie. Z nieoficjalnych informacji, do jakich udało nam się dotrzeć, wynika, że w wymiocinach i wydalinach otrutych psów znajdowała się substancja, o której wspominał ich właściciel - trutka dla ślimaków. Toksyczna substancja jest niebezpieczna także dla innych zwierząt. Przypomnijmy, że według relacji właściciela drugi z poszkodowanych psów cierpi z powodu niedowładu tylnych kończyn.
Wójt zabrał głos
Po ujawnieniu nagrania głos w sprawie zdarzenia z Brennej zabrał wójt gminy. Andrzej Kozieł przekazał, że takie zdarzenia jak to z 10 października należy "wyeliminować".
"Kilka miesięcy temu na prośbę mieszkańca Śniegocin interweniowałem w podobnej sprawie na policji. Mogę pomagać ponownie. Najlepszą drogą będzie jednak bezpośrednie udokumentowane filmem i zeznaniem tego zgłoszenia" - wskazał samorządowiec. W rozmowie z Radiem Bielsko przekazał, że w wyniku zdarzenia sam mierzy się z hejtem. - Dostałem taką wiadomość, że zapewne biorę łapówki od tego człowieka, który jest właścicielem tych psów. Takie… średnio śmieszne - powiedział Kozieł.
Autor: Rafał Strzelec, dziennikarz o2.pl