Bójka uczniów z Polski i Ukrainy. Policja wie o sprawie
Uczniowie polscy i ukraińscy mieli być uczestnikami bójki przed jedną ze szkół w Słupsku. Prawnik Dawid Dehnert, który ujawnił sprawę, twierdzi, że to młodzi Ukraińcy zostali pokrzywdzeni w zdarzeniu. - Oni nie chcą chodzić do tej szkoły, boją się do niej wrócić - mówi w rozmowie z nami.
Dawid Dehnert, prawnik i przedstawiciel fundacji walczącej z dyskryminacją, ujawnił nagrania, które pochodzą z 17 listopada i zostały zarejestrowane w budynku i obrębie Zespołu Szkół Budowlanych i Kształcenia Ustawicznego w Słupsku.
Jak opisuje, uczniowie z Ukrainy mieli być najpierw nazywani "swołoczą" przez nauczyciela ze szkoły. Mężczyzna miał stwierdzić, że nie zdadzą egzaminów ze względu na swoje pochodzenie. - Będziecie zdawać egzamin następnym razem, na pewno nie zdacie, (...) ponieważ udowodnię wam, kto to jest Polak - miał powiedzieć nauczyciel. Następnie podczas lekcji uczniowie mieli puszczać dźwięki bomb i rakiet - w ten sposób mieli wyśmiewać trwający w Ukrainie konflikt. Ta sprawa jest analizowana przez organy oświatowe, o czym piszemy niżej.
To jednak nie koniec. Tego samego dnia kilku uczniów z Ukrainy miało zostać wedle relacji Dehnerta zaatakowanych przed szkołą. Matka jednego z poszkodowanych przekazała prawnikowi nagranie. Widać na nim część zdarzenia. Dehnert w rozmowie z o2.pl mówi, jakie działania podjął w tej sprawie.
Wysłałem pisma do kuratorium oświaty i dyrekcji szkoły w trybie skargi administracyjnej, aby wypowiedzieli się, co dokładnie się stało, podjęli czynności i wciągnęli konsekwencje - mówi Dawid Dehnert.
"Pobił" biletomat. Nagranie z Olsztyna trafiło do sieci
Jak wynika z jego informacji, jeden z dwóch poszkodowanych uczniów ma wstrząśnienie mózgu, inny złamany bądź pęknięty obojczyk.
Oni nie chcą chodzić do tej szkoły, boją się do niej wrócić. Nie dziwię się im - mówi Dawid Dehnert o obecnej sytuacji ukraińskich uczniów ze Słupska.
O sprawie została powiadomiona policja. Budynek komendy znajduje się zaledwie 500 metrów od miejsca zdarzenia.
Z opisu matki wynika, że sprawa została zgłoszona na policję. Mundurowi mieli powiedzieć, że nie przyjmą zawiadomienia, bo nie było dzielnicowego - opisuje Dehnert.
Prawnik mówi, że często spotyka się z sytuacją, gdy służby nie chcą przyjąć zgłoszenia. Powodem ma być m.in. bariera językowa, bowiem w takich sytuacjach potrzebny jest tłumacz. Ostatecznie jednak sprawa miała zostać zgłoszona na drugi dzień.
Uczniowie z Ukrainy pobici? Policja komentuje
O komentarz do zdarzenia poprosiliśmy Komendę Powiatową Policji w Słupsku. Jak przekazał podkom. Jakub Bagiński, policjanci otrzymali informację o agresywnym zachowaniu uczniów, do którego miało dojść w rejonie jednej ze szkół w Słupsku.
Jeden z chłopców zgłosił się z rodzicem do komisariatu, gdzie z uwagi na zadrapania twarzy polecono opatrzenie ran. Następnego dnia funkcjonariusze przyjęli zawiadomienie w tej sprawie. Policjanci zabezpieczyli monitoringi, dokumentację medyczną, przesłuchali cześć z uczestników zdarzenia i zaplanowali czynności z udziałem kolejnych osób. Postępowanie prowadzone jest w kierunku bójki. Ze wstępnych ustaleń wynika, że osoby, pomiędzy którymi doszło do zdarzenia, znalazły się. Funkcjonariusze sprawdzają również inne wątki, które pojawiły się w wyniku wykonywanych czynności procesowych. Mundurowi zajmują się tą sprawą i gromadzą materiał dowodowy - przekazał o2.pl podkom. Jakub Bagiński.
Policjant potwierdza, że część uczniów, którzy brali udział w bójce, jest narodowości ukraińskiej.
Władze Słupska zabierają głos
Przedstawiciele Zespołu Szkół Budowlanych i Kształcenia Ustawicznego w Słupsku odesłali nas z prośbą o komentarz do magistratu. Monika Rapacewicz, rzeczniczka Urzędu Miejskiego w Słupsku, podkreśla w rozmowie z o2.pl, że zdarzenie miało miejsce poza terenem szkoły.
Ci uczniowie nie są uczniami Zespołu Szkół Budowlanych i Kształcenia Ustawicznego w Słupsku. Oni uczęszczają jedynie na miesięczny kurs zawodu, jaki nasza szkoła oferuje. Uczniowie, którzy się pobili, są uczniami niepublicznej Szkoły Rzemiosła w Słupsku - mówi Monika Rapacewicz.
Jak dodaje, uczniowie odbywają zajęcia praktyczne u pracodawców, w szkole zaś uczą się teorii.
Jeśli chodzi o samo zajście, obie strony zgłosiły zdarzenie na policję. Dyrektor otrzymał informację, że takie zdarzenie miało miejsce. Powiadomił o tym Wydział Edukacji UM w Słupsku. Współpracuje z policją przy wyjaśnianiu sprawy. Dyrektor zorganizował również spotkanie w szkole, aby uwrażliwić ludzi, że nie może dochodzić do takich zdarzeń. Podsumowując - czekamy na czynności wyjaśniające policji w tej sprawie - mówi rzeczniczka magistratu.
Drugi wątek to zachowanie nauczyciela wobec uczestników kursu.
Sprawę będzie prowadziła komisja z rzecznikiem dyscypliny i kuratorium oświaty, które podejmą decyzję o ewentualnej karze dla nauczyciela. Będą sprawdzać autentyczność nagrania, odbędzie się również rozmowa z nauczycielem oraz osobami, które uczestniczyły w tych zajęciach, aby świadkowie powiedzieli, jaki był jego rzeczywisty przebieg zdarzenia. Wtedy poznamy wyniki tego postępowania - podsumowuje Monika Rapacewicz.