Przed Sądem Rodzinnym w Sosnowcu toczą się rozprawy z udziałem nieletnich Wiktora, Jakuba i Dominika. Oskarżono ich o pobicie ze skutkiem śmiertelnym funkcjonariusza Służby Więziennej i piłkarza Klubu Sportowego Spójnia Landek. Odbyły się już cztery posiedzenia, a wyrok może zapaść wkrótce.
Do tragedii doszło 9 czerwca ubiegłego roku. Marcin Mizia przyjechał z narzeczoną na koncert Beaty Kozidrak podczas Dni Sosnowca. W tłumie znajdowała się trójka szesnastolatków. Gdy Marcin stanął w obronie ich kolegi, którego zaatakowali, skierowali swoją agresję na niego.
To nie był zwykły atak, sprawcy kilkakrotnie odchodzili i podchodzili do Marcina. Widzieli go leżącego na chodniku. Kopali po głowie, gdy już leżał zalany krwią, naskakiwali na niego - opowiada "Faktowi" świadek zdarzenia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Marcin w stanie krytycznym trafił do szpitala, gdzie zmarł 12 czerwca. Nikt z tłumu nie zareagował, nie pomógł jego narzeczonej, która próbowała go ratować i sama stała się ofiarą nastolatków. Sprawcy uciekli, gdy ktoś z tłumu ostrzegł ich o nadjeżdżającej policji.
Wiktor opowiedział o wszystkim swojej babci, która go wychowuje. Zgłosili się na policję jeszcze tego samego dnia. Następnego dnia zatrzymano Dominika i Jakuba. 11 czerwca cała trójka stanęła przed sądem rodzinnym.
Czytaj także: Donald Trump chce likwidacji Departamentu Edukacji
Jakub i Dominik przyznali się do pobicia piłkarza, twierdzili jednak, że Wiktor nie brał w tym udziału. Sąd nie dał wiary ich zeznaniom i wszyscy zostali umieszczeni w schroniskach dla nieletnich, każdy w innym miejscu, by uniemożliwić im kontakt.
16-latkowie skatowali piłkarza. Ojciec piłkarza zabrał głos
Śledztwo w sprawie śmiertelnego pobicia Marcina zostało przekazane do sądu rodzinnego. Badana jest również sprawa napaści szesnastolatków na starszego kolegę. Ze względu na dobro postępowania i fakt, że dotyczy nieletnich, szczegóły nie są ujawniane.
Ojciec Marcina, Jacek Mizia, nie może pogodzić się z tym, że sprawcy mogą uniknąć surowej kary.
Boję się tego dnia, gdy usłyszę wyrok na sali sądowej. Dla nas śmierć Marcina to wyrok, który zapadł na całe życie - przyznaje w rozmowie z "Faktem". Zapowiada, że będzie walczył do końca i odwoływał się, gdzie tylko się da. - Nie chcę, by śmierć mego syna poszła w niepamięć. Nie chcę, by doszło do kolejnych tragedii - dodaje, "z trudem powstrzymując łzy".
Piłkarz amatorskiego klubu pojawił się na festynie razem ze swoją narzeczoną. We wrześniu miało odbyć się jego wesele z Karoliną, z którą mieli już kupiony wspólny dom. Niestety nie doczekał tej chwili.