Dziecko urodziło się martwe. Trwa proces ginekologa z Białegostoku
W Białymstoku trwa postępowanie sądowe przeciwko ginekologowi oskarżonemu o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. W ramach procesu przesłuchano ważnych świadków, a zeznania personelu medycznego mogą zaważyć na jego wyniku.
Najważniejsze informacje
- Proces dotyczy oskarżeń o błędy lekarskie w szpitalu wojewódzkim w Białymstoku.
- Oskarżony to 75-letni ginekolog, któremu zarzuca się nieterminowe działanie.
- Świadkowie opisywali praktyki szpitalne, które budzą kontrowersje.
Sąd przesłuchuje świadków
W Białymstoku trwa proces ginekologa, któremu prokuratura zarzuca nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Jak informuje PAP, sprawa dotyczy zdarzeń, które miały miejsce w marcu 2023 roku w szpitalu wojewódzkim.
Budka o Nawrockim. "Uporczywie brnie w złą ścieżkę"
Śledztwo ujawniło kontrowersyjne praktyki medyczne, które mogły mieć wpływ na przebieg wydarzeń. Przesłuchane położne wskazywały, że podczas "przerwy nocnej" pacjentki nie były rutynowo badane, chyba że sytuacja wymagała pilnej interwencji. Lekarze natomiast twierdzili, że nie byli świadomi istnienia takich procedur, co dodatkowo komplikuje ocenę zdarzeń.
Trwa proces ginekologa z Białegostoku
Oskarżony lekarz, obecnie emeryt, lecz wciąż praktykujący, bronił się twierdząc, że jego działania były zgodne z obowiązującymi normami medycznymi.
Po wykonaniu ginekologicznego badania pacjentki specjalista uznał, że najbardziej odpowiednim postępowaniem będzie – jak sam to określił – nie "podejście zachowawcze", lecz decyzja o farmakologicznej preindukcji porodu. Po podaniu leku wykonano kontrolne KTG, które nie wykazało żadnych nieprawidłowości. Przed końcem dyżuru przeprowadzono jeszcze jedno badanie, również ocenione jako prawidłowe. W takim stanie pacjentka została przekazana kolejnemu lekarzowi dyżurnemu.
Świadek procesu stwierdził jednak, że wynik badania KTG przeprowadzonego podczas dyżuru oskarżonego uznałby za nieprawidłowy. Według niego należało przerwać działanie podanego środka i zwiększyć obserwację pacjentki poprzez ciągły zapis KTG. Jednak na pytanie pełnomocnika rodziców, którzy stracili dziecko, nie odpowiedział, czy decyzja o wykonaniu kolejnego badania dopiero następnego ranka była prawidłowa, ani czy sam podjąłby taką decyzję. "Nie ma czegoś takiego jak rutynowy przypadek. Każdy pacjent jest indywidualny i tak powinien być traktowany" – mówił świadek.
Oskarżony nie przyznaje się do zarzutów. Podczas pierwszej rozprawy podkreślił, że podczas badania KTG wynik oceniał jako mieszczący się w normie, a obserwowały go również położne i lekarka-rezydentka. "Nie było uwag, by podejmować natychmiastowe działania wobec pacjentki" – stwierdził. Poinformował też, że zalecił ściślejszą obserwację.
Według oskarżonego, w badaniu przeprowadzonym trzy godziny później tętno płodu było prawidłowe, a położne nie zgłaszały żadnych zastrzeżeń. Jednak około cztery godziny później stwierdzono brak tętna płodu. Kobieta została przewieziona na salę zabiegową, gdzie badanie USG potwierdziło zgon dziecka. Ostatecznie przeprowadzono cesarskie cięcie. Noworodek był martwy.