Ten przejazd mógł skończyć się tragicznie. Kierowca, który w nocy z 19 na 20 listopada poruszał się Alejami Wolności w Nowym Sączu, zjechał nagle z drogi i uderzył w kamienny mur. Wiózł wówczas parę pasażerów. I chociaż wszyscy wydostali się z samochodu o własnych siłach, to musieli być hospitalizowani.
Pierwotnie wyglądało to na próbę zabójstwa. Jak przekazała w rozmowie z Wirtualną Polską prezes Prokuratury Rejonowej w Nowym Sączu, Sylwia Lenart-Cabała, mężczyzna usłyszał już zarzuty.
Jest to obywatel Polski. Nie przyznaje się do winy. Osoby poszkodowane mają uszkodzenia ciała, ale ich stan jest dobry - oznajmiła.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śledczy od razu wiedzieli, że w tym konkretnym przypadku nie ma mowy o żadnych wątpliwościach. Kierowca z premedytacją doprowadził do sytuacji zagrożenia.
Krzyczał, że jeśli nie podoba się im jak prowadzi, to zginą
Kierowcy Bolta zaraz po wypadku pobrano do badań próbki krwi. Z ich wyników będzie wiadomo, czy był pod wpływem alkoholu czy też innych środków odurzających. Służby zdecydowały się też na poddanie go badaniom psychiatrycznym.
Ze wstępnych przesłuchań z pasażerami samochodu wynika, że kierowca poruszał się znacznie przekraczając prędkość. Pasażerowie najpierw kazali mu zwolnić, a gdy na to nie zareagował, poprosili by się zatrzymał. Miał wówczas powiedzieć, że "nikt go poucza" oraz jeśli pasażerom "nie podoba się, jak prowadzi, to on sprawi, że zaraz wszyscy zginą".
Prokuratura zawnioskowała o areszt tymczasowy dla kierowcy Bolta na trzy miesiące. Sąd przychylił się do tego wniosku.