49-letni Robert M. został skazany na 25 lat więzienia za potworną zbrodnię. Jego sprawa zyskała medialny rozgłos po tym, jak został okrzyknięty "kanibalem", za zabójstwo, rozczłonkowanie ciała i zjedzenie ludzkiego mięsa.
Wydarzenia, które miały miejsce w 2002 roku, zostały ujawnione dopiero w 2017 roku, gdy doszło do aresztowania. Zgodnie z zeznaniami jednego ze współoskarżonych, Robert M. miał wydać polecenie zabicia mężczyzny i zjedzenia jego ciała, jednak do dziś nie znaleziono ciała ofiary, a jej tożsamość pozostaje nieznana.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dostała łatkę "matki kanibala". Czy słusznie?
Matka mężczyzny postanowiła teraz wypowiedzieć się dla mediów. - Już osiem lat z tym żyjemy, że jesteśmy rodziną kanibala. Czasami obłędu dostaję i pytam się, gdzie ja żyję? Człowiek jest bezsilny – mówi w rozmowie z "Faktem". Kobieta wyraża swoje wątpliwości co do całej sprawy. - Brzydził się jeść w szpitalu obcymi sztućcami, a miałby ludzkie mięso zjeść? – dopytuje.
Wskazuje również na dziwne okoliczności śledztwa, które według niej pełne było nieścisłości. - Mnie się wydaje, że komuś zależało, żeby mego syna wsadzić za kraty. Takimi ofiarami sądów padają ludzie ze wsi – oznajmia kobieta w rozmowie z "Faktem".
Paweł Matyja, obrońca mężczyzny, podkreśla, że nie ma żadnych sensownych dowodów, które jednoznacznie wskazywałyby na jego winę.
Sprawa trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
Według prokuratury i sądów, Robert M. miał kierować zabójstwem nieznanej osoby, którą następnie z kompanami miał poćwiartować, upiec na ognisku i zjeść. Dwaj współoskarżeni zostali uniewinnieni i otrzymali po 120 tys. zł odszkodowania od skarbu państwa za niesłuszne aresztowanie. Czwarty uczestnik rzekomego kanibalistycznego rytuału zmarł.
49-letni Robert M. nie przyznaje się do winy i wciąż zapewnia, że nie zabił ani nie zjadł nikogo. - Skoro inni zostali oczyszczeni z takich absurdalnych zarzutów, dlaczego mnie skazano? – pyta. Mężczyzna odsiaduje wyrok zakładzie karnym w Nowogardzie.
Zofia obawia się o zdrowie syna, który spędza dni w więzieniu z poczuciem niesprawiedliwości. Jak donosi "Fakt", sprawa Roberta M. trafiła do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który ma ocenić polską procedurę karną w tej kontrowersyjnej sprawie.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.