W czwartek, 9 stycznia, na przystanku "Zamek" na Alejach Niepodległości w Poznaniu policja zatrzymała kierowcę autobusu miejskiego linii 171, który prowadził pojazd pod wpływem narkotyków. Interwencja była wynikiem zgłoszenia jednego z pasażerów, który zauważył niepokojące zachowanie kierowcy i postanowił powiadomić odpowiednie służby.
Czytaj także: "Ognisty diabeł". Niemcy szukają tego mężczyzny
Jak ustaliliśmy z relacji pasażera, kierowca miał nie zatrzymać się na kilku przystankach z rzędu, a jego reakcje miały być opóźnione. Badanie policyjnym alkomatem nie wykazało alkoholu w wydychanym powietrzu u mężczyzny - przekazał portalowi o2.pl mł. asp. Łukasz Paterski, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Poznaniu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prowadził autobus pod wpływem narkotyków
Poznańscy funkcjonariusze przeprowadzili także badanie narkotestem, który dał wynik pozytywny na obecność marihuany. Kierowca został zatrzymany, została mu pobrana krew do badań oraz zatrzymano mu prawo jazdy.
Wstępna opinia potwierdza obecność we krwi mężczyzny substancji psychoaktywnej w postaci marihuany i amfetaminy. Wysokość stężenia tych substancji w jego organizmie będzie determinowała to, jakiej treści usłyszy zarzuty. Czy będzie w stężeniu stanowiącym wykroczenie, czy też przestępstwo - dodał mł. asp. Łukasz Paterski.
30-letni mężczyzna będzie również odpowiadał za posiadanie narkotyków, ponieważ podczas przeszukania jego mieszkania policja odkryła marihuanę.
Warto dodać, że w związku z tym zdarzeniem żaden z pasażerów autobusu nie odniósł obrażeń.
Wcześniej spowodował wypadek na Grabarach
Policja potwierdziła nam, że ten sam kierowca 27 grudnia spowodował wypadek na Garbarach. W tamtym incydencie, do którego doszło na wysokości przystanku Grobla, autobus nagle zahamował, w wyniku czego trzy osoby odniosły obrażenia – dwie kobiety i jeden mężczyzna.
W sprawie 30-letniego kierowcy, skontaktowaliśmy się z Miejskim Przedsiębiorstwem Komunikacyjnym w Poznaniu, jednak do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Czytaj także: Rodzinna tragedia pod Sandomierzem. Odkryto dwa ciała