"Fakt" donosi, że prokuratura poinformowała, iż dokładnie sprawdzono mieszkanie podejrzanego o okrutną zbrodnię na UW. Nie zabezpieczono tam jednak żadnych dowodów ani śladów mogących mieć znaczenie w kontekście śledztwa.
Tabloid, powołując się na ustalenia prokuratury, spostrzega, że w dniu zbrodni mężczyzna najpierw zjawił się w Trójmieście, a następnie przyjechał do Warszawy. Spacerował po okolicy Uniwersytetu Warszawskiego.
Mieszko R. miał przy sobie siekierę, ale i noże oraz bagnet. Znaleziono przy nim również egzemplarz "Dialogów" Konfucjusza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dialogi" Konfucjusza to jedno z najważniejszych dzieł klasycznej filozofii chińskiej. Nie jest to książka napisana bezpośrednio przez Konfucjusza, ale raczej zbiór jego wypowiedzi, maksym i rozmów z uczniami, spisanych przez jego uczniów i następców po jego śmierci.
Z dotychczasowych ustaleń wynika, że sprawca nie znał ofiary - portierki jednego z budynków UW.
Na tym etapie nic nie wskazuje na to, że podejrzany znał osobiście pokrzywdzoną i było to zaplanowane działanie w stosunku do tej konkretnej osoby - powiedział prokurator Piotr Antoni Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, cytowany przez "Fakt".
"To jakaś bzdura"
W czwartek po południu 22-latek został przewieziony do prokuratury. Postawiono mu trzy zarzuty.
Dotyczą one zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem, usiłowania zabójstwa pracownika ochrony straży uniwersyteckiej oraz znieważenia zwłok.
Prokuratura twierdzi, że Mieszko R. przyznał się do winy. Tymczasem jego obrońca skomentował, że "to jakaś bzdura". Słowa mecenasa przytacza "Wprost".
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.