Proces odwoławczy lekarki, która została nieprawomocnie skazana przez białostocki sąd na grzywnę i czasowy zakaz wykonywania zawodu, zakończył się w czwartek przed Sądem Okręgowym w Białymstoku. Sprawa dotyczyła nieumyślnego narażenia życia pacjentki przewożonej karetką, w której wystąpiły problemy z aparaturą medyczną.
Tragedia sprzed sześciu lat
Prokuratura domaga się surowszej kary dla oskarżonej: roku pozbawienia wolności z zawieszeniem na dwa lata oraz pięcioletniego zakazu wykonywania zawodu. Pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego wniósł o zadośćuczynienie dla rodziny zmarłej pacjentki. Obrona natomiast dąży do uniewinnienia lub uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do sądu pierwszej instancji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Sytuacja miała miejsce prawie sześć lat temu, gdy pacjentka z chorobą serca trafiła do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku. Ze względu na konieczność szybkiego przeszczepu, zdecydowano o przewiezieniu jej do Warszawy karetką. Podczas transportu doszło do problemów z aparaturą, co wymusiło dwukrotne zatrzymanie pojazdu. Pacjentka zmarła dziesięć dni później w warszawskim szpitalu.
Obrona: lekarka stała się kozłem ofiarnym
Prokurator Weronika Rybnik podkreśliła, że lekarka była świadoma krytycznego stanu pacjentki i konieczności szybkiego transportu. Mimo to, doszło do opóźnień spowodowanych problemami z aparaturą. Obrona, reprezentowana przez mecenas Aldonę Siejkę, argumentowała, że lekarka nie odpowiadała za nadzór nad urządzeniami, a jej działania nie wpłynęły na pogorszenie stanu pacjentki.
Obrona wskazuje na liczne niedociągnięcia, takie jak niesprawne sygnały dźwiękowe w karetce i brak odpowiedniego zaopatrzenia medycznego. Mecenas Siejka zaznaczyła, że lekarka stała się kozłem ofiarnym sytuacji, a zasądzony zakaz wykonywania zawodu jest bezpodstawny. Lekarka od siedmiu lat przebywa na emeryturze i pracuje w izbie wytrzeźwień.
Czytaj także: Jerzy Zięba stanął przed sądem. Ma żal do prokuratury