Jak informuje "Fakt", w czwartek, 9 stycznia Sąd Apelacyjny w Łodzi utrzymał w mocy wyrok 25 lat więzienia dla Bartosza K. za zabójstwo z motywów zasługujących na szczególne potępienie i zbezczeszczenie zwłok 50-letniego Andrzeja P. Tym samym sąd odrzucił apelację obrońcy i utrzymał w mocy wcześniejszy wyrok Sądu Okręgowego w Łodzi. Skazany będzie odbywał karę w systemie terapeutycznym.
Sędzia Krzysztof Eichstaedt podkreślił, że zbrodnia była wyjątkowo brutalna i wymagała opinii biegłych psychiatrów i psychologów. W ocenie sądu, opinie te są wystarczające do oceny stanu psychicznego mężczyzny, a dalsze badania psychiatryczne nie są konieczne.
Ta zbrodnia jest nietypowa. Brak jest racjonalnych powodów uzasadniających dopuszczenie się przez oskarżonego tak brutalnego czynu. Wykonuję ten zawód ponad 30 lat i nie spotkałem się z tak brutalną zbrodnią zabójstwa człowieka i z takim zachowaniem już po dokonaniu tej zbrodni — uzasadnił wyrok sędzia Krzysztof Eichstaedt, przewodniczący składu orzekającego w łódzkim sądzie apelacyjnym, cyt. przez "Fakt".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do przerażającej zbrodni doszło 1 stycznia 2023 r., w kamienicy przy ul. Wojska Polskiego w Łodzi. 50-letni Andrzej P. został zamordowany przez 30-letniego Bartosza K. — bezdomnego mężczyznę, którego wcześniej przygarnął pod swój dach.
Brutalny mord w Łodzi. Zabił, a zwłoki podpalił
Andrzej P. i Bartosz K. w sylwestrową noc wyszli na podwórko, gdzie pili szampana i podziwiali fajerwerki. Według lokatorów kamienicy, którzy widzieli wówczas obu mężczyzn, nic nie zwiastowało takiej tragedii.
Po północy, gdy mężczyźni wrócili do mieszkania, Bartosz K. zaatakował Andrzeja P. nożem i butelką. Następnie podpalił ciało 50-latka, próbując zatrzeć ślady.
Około pierwszej w nocy podejrzany zaatakował 50-latka w czasie, gdy ten spokojnie siedział na łóżku. Nie potrafił precyzyjnie wytłumaczyć, dlaczego to zrobił — relacjonował "Faktowi" Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Zbrodnia wyszła na jaw, ponieważ mieszkańcy kamienicy, zaalarmowani pożarem, wezwali straż pożarną. Dzięki ich interwencji zwłoki nie spłonęły całkowicie, co pozwoliło na odkrycie prawdziwej przyczyny śmierci Andrzeja P. Sekcja zwłok wykazała liczne rany zadane ofierze.
Bartosz K. wcześniej był karany za inne przestępstwa, m.in. za atak na kontrolera MPK. Andrzej P. przygarnął go, chcąc pomóc bezdomnemu. Niestety, ta decyzja okazała się tragiczna w skutkach.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.