Głośno o Polaku w Niemczech. To zamachowiec poszukiwany w kraju
Przewoził bombę w płóciennej torbie, zatrzymała go niemiecka policja na stacji kolejowej w Berlinie. Zamachowcem okazał się 34-letni Tomasz J., który ma na sumieniu więcej przestępstw i jak donoszą niemieckie media, poszukuje go także polska policja.
Wraca sprawa dwóch tygodni, której niechlubnym bohaterem okazał się Polak, Tomasz J. Młody mężczyzna w towarzystwie obywatela Mołdawii uciekając przed rutynową kontrolą policji porzucił na stacji kolejowej płócienną torbę z materiałem wybuchowym.
Niemieccy funkcjonariusze w porzuconej torbie znaleźli około pół kilograma wysoce wybuchowego materiału TATP oraz dokumenty na polskie nazwisko. Saperzy zdetonowali wówczas ładunek w pobliskim parku. Huk, jak donoszą lokalne media niósł się na kilkaset metrów od miejsca wybuchu.
Czytaj także: Niemcy piszą o polskich rolnikach. I ich ciągnikach
Dziennik "Bild" informował, że funkcjonariusze po znalezieniu torby byli przekonani, że są w niej narkotyki. Chcieli nawet przeprowadzić próby na rodzaj substancji, kiedy w torbie zobaczyli charakterystyczny zapalnik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Z taką siłą zaatakuje Rosja? Generał o dacie i kluczowym Krymie
Później podkreślali, że to tylko kwestia przypadku, że po upuszczeniu torby nie doszło do natychmiastowej eksplozji.
Dowód osobisty znaleziony przy ładunku wybuchowym został zgłoszony jako zagubiony w 2021 roku, oznacza to, że zamachowiec posługiwał się nieprawdziwym nazwiskiem.
Naprawdę to Tomasz J. 34-latek znany niemieckim służbom i deportowany z ich kraju jeszcze w 2015 roku. Jak donoszą niemieckie media, mężczyzna otrzymał wówczas trzyletni zakaz wjazdu do Niemiec, gdzie wrócił po latach.
Obecnie Tomasz J. jest podejrzewany o udział w serii włamań do bankomatów w Berlinie. Od 2022 roku ściga go także polski wymiar sprawiedliwości.