O zaginięciu nastolatka z małej wsi nieopodal wielkopolskiej Wrześni w 2017 roku mówiła cała Polska. W ostatni dzień, 30 października 2016 r. gdy jego znajomi widzieli go żywego na imprezie, chłopak stał pod ścianą i płakał.
Po tym zdarzeniu już nigdy nie wrócił do domu. Nastolatek mieszkał z siostrą i szwagrem. Lubił imprezować i zdarzało mu się sięgać po alkohol i narkotyki.
Śledczy podejrzewali, że mogło mieć to związek z jego zaginięciem. W grę wchodził także konflikt rodzinny, bo świadkowie zeznawali, że feralnego wieczoru chłopak miał mówić, że boi się wracać do domu ze względu na szwagra.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednak z braku dowodów sprawę umorzono. Ze względu na swój charakter nie dawała ona jednak spokoju policjantom z komendy wojewódzkiej w Poznaniu. Gdy w 2021 roku wyznaczyli nagrodę za pomoc w rozwikłaniu zagadki zaginięcia Fabiana, komisarz otrzymał następująca wiadomość:
Czytaj także: Zdążyli w ostatniej chwili. Pokazali zdjęcie z drona
Proszę, nie rozgrzebujcie tej sprawy, bo będzie kilka zniszczonych żyć więcej - napisał ktoś z bramki SMS.
A policjant w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" po latach przyznaje, że jeśli ktoś chciał go zniechęcić do sprawy, to właśnie tą wiadomością osiągnął całkowicie odwrotny skutek.
Rozwiązanie przyszło jednak znienacka, w 2023 roku, kiedy policjanci w trakcie przypadkowej rozmowy z osadzoną dowiedzieli się, że była ona świadkiem zabicia nastolatka.
Okazało się, że Fabian miał długi u dilerów, od których kupował miękkie narkotyki. Łukasz B., Jan K. i Radosław M. według prokuratury mieli porwać Fabiana z ulicy, skopać, po czym martwego wrzucić do Warty w miejscowości Pyzdry. Ciała nastolatka nigdy jednak nie odnaleziono.
Mężczyźni nie przyznają się do winy, odmawiają współpracy z prokuraturą i przebywają w areszcie. Proces w ich sprawie ruszy 26 listopada.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.