"Kawał byka. Biały, łysy". Świadkowie o napastniku z Sosnowca
Mężczyzna, który zaatakował policjantów z Sosnowca niebezpiecznym narzędziem, został postrzelony z broni palnej. Zmarł w szpitalu. - To był rosły mężczyzna - "kawał byka". Biały, łysy - mówią świadkowie zdarzenia w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Atak na policjantów w Sosnowcu miał miejsce w czwartek, 31 lipca o godz. 5.00 rano na ul. Mikołajczyka. Wedle zgłoszenia, mężczyzna miał maczetą zniszczyć jeden z pojazdów i autobus miejski.
Na miejscu pojawiła się policja. Mundurowi ze względu na zagrożenie swojego zdrowia i życia użyli broni palnej, raniąc napastnika. Mężczyzna został przetransportowany do szpitala, gdzie zmarł. Policjanci nie odnieśli obrażeń. Na miejscu zdarzenia trwają czynności z udziałem prokuratury. Ulica Mikołajczyka w Sosnowcu jest zablokowana.
Podkom. Katarzyna Cypel-Dąbrowska w rozmowie z o2.pl poinformowała, że mężczyzna miał przy sobie niebezpieczne narzędzie. Prok. Dorota Pelon z Prokuratury Okręgowej w Sosnowcu przekazała nam z kolei, że trwa ustalanie tożsamości napastnika. Dodała, że zdarzenie miało miejsce około 200-300 metrów od budynku prokuratury. Więcej informacji na temat zdarzenia ma zostać podanych w godzinach popołudniowych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdemolowali lokal i zaatakowali jego właściciela. Atak w Głogowie
Atak na policjantów w Sosnowcu. Świadkowie o sprawcy
"Gazeta Wyborcza" dotarła do bezpośrednich świadków zdarzenia. - Około godziny 5:00 obudziły mnie strzały. Usłyszałem cztery, ale potem przesłuchujący mnie policjant mówił, że oddano ich pięć - wspomina jeden z mężczyzn, który mieszka nieopodal miejsca zdarzenia.
To był rosły mężczyzna - "kawał byka". Biały, łysy. Leżał na ziemi przy furgonetce ciemnego koloru. Myślę, że tym samochodem jechała grupa osób do pracy, a on został tam po prostu zatrzymany. Był w szortach i rozpiętej koszuli - opisuje kolejny rozmówca "GW".
Jechałam samochodem. On wyleciał mi przed maskę i musiałam zahamować. Zamachnął się i robił mi szybę. Nacisnęłam gaz i odjechałam dla swojego bezpieczeństwa. Potem widziałam, jak biega boso po ulicy. Przyjechali policjanci i oddali strzały ostrzegawcze, a potem... To działo się tak szybko. Nigdy wcześniej nie myślałam, że coś takiego się stanie - mówiła zaś w rozmowie z "Eską" kobieta, będąca świadkiem zdarzenia.
Wedle relacji, policjanci próbowali ratować mężczyznę. Po chwili przyjechała karetka, która zabrała poszkodowanego do szpitala. Tam zmarł. Śledczy ustalają przebieg zdarzeń. Prezydent Sosnowca, Arkadiusz Chęciński przekazał, że ma "pełne zaufanie do organów ścigania i służb, które w tej chwili wyjaśniają wszystkie okoliczności zdarzenia".
"Zwracam się do wszystkich z prośbą o spokój i rozwagę. To ważne nie tylko dla przebiegu śledztwa, ale też dla szacunku wobec osób, które brały udział w tym dramatycznym wydarzeniu" - napisał na Facebooku Arkadiusz Chęciński.