Koszmar na plaży w Sydney. Bohaterska postawa matki
Na popularnej plaży Bondi w Sydney doszło do ataku, w którym zginęło co najmniej 16 osób, a 40 zostało rannych. "The Guardian" opisuje historię Jessici, która zauważyła małą dziewczynkę krzyczącą w panice. Natychmiast położyła się na niej, chroniąc ją przed pociskami, aż do przybycia ojca dziecka.
W niedzielę 14 grudnia dwóch uzbrojonych mężczyzn zaatakowało ludzi zebranych na plaży Bondi w Sydney. Członkowie australijskiej społeczności żydowskiej obchodzili tam pierwszy dzień święta Chanuki. Zginęło co najmniej 16 osób, w tym jeden z zamachowców. Na liście ofiar nie ma Polaków.
Jessica Rozen uczestniczyła z rodziną w tym wydarzeniu, gdy nagle uroczystość zamieniła się w scenę terroru. Atak, który wydarzył się podczas żydowskiego święta światła, przeraził zebranych uczestników.
Jak relacjonuje "The Guardian", jej mąż uciekł z synem, ale Jessica zauważyła małą dziewczynkę krzyczącą w panice. Natychmiast położyła się na niej, chroniąc ją przed pociskami, aż do przybycia ojca dziecka.
Przeleciała wiele metrów. Horror na pasach. Pokazali nagranie
Zdjęcia udostępnione przez "Guardian Australia" pokazują Rozen z krwią we włosach, leżącą na dziewczynce w różowej koszulce.
Niemal jednocześnie nastąpił atak z mostu dla pieszych na grupę starszych osób, kobiet i dzieci, ukrywających się za plastikowymi krzesłami. Na szczęście dziewczynce nic się nie stało, a Rozen odniosła niewielkie obrażenia. Zauważyła jednak kobietę, która została postrzelona w głowę.
Jej trzyletni syn znajdował się na placu zabaw z babcią, poza główną linią ostrzału. -Ona leżała na nim - opisała Rozen sytuację. I dodała: - Grupa mężczyzn zebrała dzieci i kobiety z placu zabaw i zaprowadziła je do klubu surfingu. Nie wiem, kim są, ale jestem im ogromnie wdzięczna.
To jeden z nielicznych przykładów heroizmu, które ujawniły się po ataku na Bondi Beach, gdzie dwóch uzbrojonych mężczyzn zabiło co najmniej 16 osób, a 27 zostało hospitalizowanych z obrażeniami. Nagranie, które zyskało popularność w sieci, pokazuje przypadkowego przechodnia, Ahmeda al-Ahmeda, który odważnie obezwładnił jednego z napastników, odbierając mu broń.
Premier Anthony Albanese pochwalił heroizm mężczyzny, podkreślając, że dokonał tego "ryzykując własnym życiem", i obecnie przechodzi operacje. Na gorąco pochwalił także pierwszych ratowników, którzy "pędzili w stronę zagrożenia" oraz podkreślił, że takie postawy ukazują "najlepsze cechy australijskiego charakteru".
Wspólnota w szoku
Komisarz Nowej Południowej Walii Dominic Morgan, docenił niesamowite bohaterstwo ratowników, zauważając, że niektórzy z nich są z gminy żydowskiej i pełnili swoje obowiązki z pełnym zaangażowaniem.
Tymczasem rabin Yossi Friedman zebrał się z członkami wspólnoty nad plażą Bondi, by modlić się i opłakiwać ofiary.
Oddał szczególny hołd swojemu przyjacielowi, rabinowi Eliemu Schlangerowi, pierwszej potwierdzonej ofierze zamachu. - Był pełen światła i radości, dający szczęście każdemu - wspomina.
Potępienie napłynęło z całego świata, m.in. od prezydenta Karola Nawrockiego i premiera Donalda Tuska, a także przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen. Swoje oburzenie wyrazili przywódcy Francji, Wielkiej Brytanii, Włoch oraz sekretarz generalny ONZ.
Prezydent USA Donald Trump nazwał atak na plaży Bondi "strasznym" i "antysemickim", chwaląc jednocześnie "bardzo odważnego" mężczyznę, który stawił czoła jednemu z napastników.