Dziesiątki sprawdzonych tropów, tysiące kilometrów przeczesywania Wisły i setki dni przepełnionych tęsknotą i niepewnością. Tak od 27 maja 2023 r. wygląda codzienność państwa Agnieszki i Daniela Dymińskich.
Feralnego dnia Krzysztof Dymiński, 16-letni wówczas chłopak wyszedł ze swojego domu w podwarszawskiej miejscowości Pogroszew Kolonia, a następnie wsiadł do autobusu jadącego do stolicy. Ostatni raz widziany był na Moście Gdańskim w Warszawie. Do tej pory nikomu nie udało się ustalić, co wydarzyło się później.
Jeśli ktoś ma jakiś dobry pomysł, posiada specjalistyczny sprzęt albo zna metody poszukiwania zaginionego po tak długim czasie (szczególnie w przypadku negatywnego scenariusza, czyli utonięcia w rzece), to bardzo prosimy o kontakt. Obecnie najlepsi płetwonurkowie w Polsce, grupy poszukiwawcze i służby nie mają pomysłu ani sprzętu pozwalającego na odnalezienie naszego syna – mówi pan Daniel w rozmowie z o2.pl.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Cały czas prosimy też o uważność na młodzież, która może przypominać Krzyśka i zgłaszanie takich informacji – telefonicznie, na najbliższy posterunek policji lub za pośrednictwem strony internetowej dyminski.pl – apeluje ojciec nastolatka.
Trwają poszukiwania Krzysztofa Dymińskiego
Kontynuowane są poszukiwania zarówno na lądzie, jak i na wodzie. Nastolatka szuka policja, ale w działaniach nie ustają też rodzice chłopaka wspierani przez przyjaciół i wolontariuszy.
Wykorzystujemy łodzie, które są w stanie dopłynąć w każde miejsce na Wiśle. Korzystamy z kamer i dronów podwodnych. Jedna z chińskich firm przekazała nam takiego drona za darmo. Rzekę na odcinku Most Gdański - Nowy Dwór Mazowiecki przeszukiwaliśmy bardzo intensywnie, ale to jest płynący akwen, który wciąż się zmienia – zaznacza pan Daniel.
Czytaj także: "Jest cały i zdrowy". Odnaleziono Łukasza Wnuka
Zarówno rodzice Krzysztofa, jak i policjanci nadal otrzymują sygnały od różnych osób, które twierdzą, że widziały gdzieś zaginionego nastolatka. Niestety, do tej pory po przeprowadzeniu weryfikacji okazywało się, że tropy były fałszywe.
Państwo Dymińscy podkreślają, że nawet im czasem trudno odnieść się do przesyłanych zdjęć. – Tak naprawdę nie wiemy, jak dzisiaj wygląda Krzysiek, jeśli żyje. Z 16-letniego chłopca stał się dorosłym mężczyzną. Na pewno się zmienił – słyszymy.
Niedawno w jednym z wywiadów rodzice Krzysztofa Dymińskiego przekonywali, że procedury dotyczące poszukiwań powinny się zmienić. Gdy chcieli obejrzeć drogę syna z domu na Most Gdański, policjanci odmówili im obejrzenia nagrań. Tłumaczyli, że muszą chronić wizerunek innych widocznych na nich osób.
Państwo Dymińscy nie kryją żalu i podkreślają, że nie rozumieją tej decyzji. Mimo to, w ich ocenie, współpraca z policją na przestrzeni czasu się poprawiła.
"Tęsknimy za synem każdego dnia"
Upływający czas mocno komplikuje poszukiwania, ale nie odbiera rodzicom nadziei.
Nadzieja umiera ostatnia i tego się trzymamy. Zdajemy sobie sprawę z czasu, który upłynął, ale do tej pory ani nie mamy pewności, że Krzysiek utonął, ani nie mamy potwierdzenia, że żyje. Tkwimy w zawieszeniu. Tęsknimy za synem każdego dnia – mówi nam pan Daniel.
– Najgorsze dla nas w tej sytuacji jest to, że nie ma pewności, co tak naprawdę się wydarzyło. Dlatego staramy się szukać w taki sposób, jak umiemy – dodaje pani Agnieszka.
Odkąd nie ma Krzyśka, ludzie tworzą swoje scenariusze. Piszą, że może został porwany, może uciekł, może wróci, a może nie, bo chcą wiedzieć dlaczego. Ja też chciałabym poznać odpowiedź na to pytanie i chciałabym, żeby ten koszmar się skończył – podkreśla kobieta.
Problem zaginięć może dotknąć każdego
Zaginięcie chłopca odcisnęło piętno na życiu całej rodziny. Państwo Dymińscy nadal mierzą się z internetowym hejtem i krzywdzącymi ocenami. Mimo to starają się przekuć osobistą tragedię w realną zmianę i pomóc innym rodzinom zaginionych dzieci.
Pracujemy nad tym, żeby społeczeństwo zrozumiało, że problem zaginięć może dotknąć każdego. Mówimy głośno o tym, że nie wolno piętnować i oceniać rodziny, bo to jest bardzo krzywdzące. My również spotykamy się z bolesnymi komentarzami, przeinaczaniem faktów i ocenianiem, np. skoro dziecko wyszło z domu, to znaczy, że w tym domu było źle. Takie słowa są bolesne. Nie można wyrokować i piętnować, nie mając wiedzy. Rodzina zostaje sama ze swoim bólem i tragedią i nie wie, jak radzić sobie z takimi rzeczami – podkreśla pani Agnieszka.
W Polsce każdego roku na niespełna 13 tys. zaginięć aż ponad 2 tys. dotyczy dzieci i nastolatków. Niektóre sprawy rozwiązują się w ciągu kilku dni lub tygodni, ale zdarza się, że rodziny zaginionych przez wiele lat szukają odpowiedzi na pytanie, co się wydarzyło. Nierzadko czują się przy tym osamotnione w walce o prawdę.
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.