Ksiądz Tomasz K., proboszcz z Rzejowic, usłyszał wyrok za złamanie zakazu prowadzenia pojazdów. Sąd Rejonowy w Radomsku nałożył na niego karę 10 tys. zł grzywny. Zakaz został wydany po incydencie, gdy duchowny staranował dwa samochody na parkingu w Kobielach i uciekł z miejsca zdarzenia.
Okazuje się jednak, że problemy ks. Tomasza K. nie są nowe. Jak informuje "Fakt", w zeszłym roku duchowny zasłynął z nietypowego zachowania na mszy pogrzebowej, gdzie miał zasnąć, co tłumaczył przyjmowaniem leków. Wcześniej oskarżony był o kontakty z nastolatką, i w tej sprawie ksiądz został uznany za winnego.
Mimo licznych kontrowersji, parafianie bronią swojego proboszcza, nazywając go "dobrym człowiekiem". Mimo to archidiecezja w Częstochowie czeka na dokumenty dotyczące wyroku oraz decyzję Watykanu w sprawie odwołania księdza od wcześniejszego dekretu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Po ogłoszeniu wyroku, ks. Tomasz K. trafił do szpitala, a mszę za niego odprawił jego brat. Gazeta podaje, że od duchownego czuć było alkohol, co nie jest pierwszym takim przypadkiem.
Jeden z mieszkańców Rzejowic powiedział Wyborczej, że ksiądz Tomasz K. to "bardzo dobry człowiek, tylko... chleje". Wspominać mają też, jak ksiądz kiedyś przewrócił się za ołtarzem - czytamy na łamach "Faktu".
Archidiecezja zapowiedziała odwołanie księdza już po aferze na pogrzebie, jednak do tej pory nie podjęto żadnych działań. Decyzja Watykanu w sprawie odwołania od dekretu również wciąż jest oczekiwana.
Sprawa ks. Tomasza K. pokazuje, jak skomplikowane mogą być kwestie związane z odpowiedzialnością duchownych. Mimo wyroku i licznych kontrowersji, ksiądz dalej przebywa na parafii.