Od 11 lat próbują wyjaśnić okoliczności śmierci córki. "To było zabójstwo"
Najpierw przeczucie, potem pewność: ich 25-letnia córka, Paulina, została otruta. Iwona i Kazimierz Antczak sami sfinansowali ekshumację, by to udowodnić. Teraz walczą w sądzie o sprawiedliwość. – To było zabójstwo. Błagamy o pomoc – mówią zrozpaczeni rodzice w rozmowie z "Super Expressem"
Najważniejsze informacje
- Paulina Antczak zmarła w 2014 r. w tajemniczych okolicznościach we Wrocławiu.
- Rodzice przeprowadzili prywatne śledztwo i ekshumację, wykazując obecność śmiertelnej dawki leku.
- Sprawa wciąż toczy się w sądzie, a rodzina domaga się zmiany kwalifikacji czynu na zabójstwo.
Jak przypomina dziennik w listopadzie 2014 r. 25-letnia Paulina Antczak zmarła w swoim mieszkaniu przy ul. Trzebnickiej we Wrocławiu. Młoda lektorka języka angielskiego nie miała problemów zdrowotnych, a jej śmierć od początku budziła wątpliwości bliskich. W chwili tragedii w mieszkaniu był jej chłopak, który wezwał pogotowie, jednak na ratunek było już za późno.
Tyle zarabia aktor. Podał konkretne stawki. Ledwo wystarcza na życie
Początkowo śledczy uznali, że Paulina zmarła z powodu upojenia alkoholowego. Rodzice nie mogli w to uwierzyć, ponieważ ich córka nie piła alkoholu. Po sekcji zwłok okazało się, że była trzeźwa, a mimo to prokuratura nie zleciła badań toksykologicznych. Bliscy młodej kobiety mieli usłyszeć od śledczych, że z braku alkoholu też można umrzeć. - Ostatecznie sprawę umorzono — powiedzieli rodzice Pauliny, w podcaście Moniki Sławeckiej "Pętla Zbrodni".
Rodzice Pauliny nie poddali się i na własny koszt przeprowadzili ekshumację oraz dodatkowe badania. W 2022 r. biegli z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie wykazali, że Paulinie podano śmiertelną dawkę amiodaronu – leku na serce. Substancję znaleziono także w ziemi i trumnie, co potwierdziło podejrzenia rodziny.
Nierozwiązane pytania i apel rodziców
Rodzina zwraca uwagę na liczne niejasności, m.in. sprzeczne zeznania chłopaka Pauliny oraz brak wyjaśnienia, co działo się w mieszkaniu przed przyjazdem pogotowia. Rodzice złożyli prywatny akt oskarżenia, jednak sprawa toczy się pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Domagają się zmiany kwalifikacji na zabójstwo.
Nasze prywatne śledztwo i dowody wskazują, że amiodaron był podany wcześniej niż przyjechało pogotowie, były też w mieszkaniu córki pokrwawione ręczniki, wyprane i wysuszone. Moim zdaniem doszło tam do zabójstwa. To było zaplanowane - mówi Iwona Antczak, cytowana przez "Super Express".
Zdaniem ojca 25-latki, córka została zabita, ponieważ wiedziała za dużo, a świadczyć może o tym też fakt, że jej laptop został później przez kogoś wyczyszczony i poznikały z niego nawet te treści, które udało się odzyskać informatykom podczas dochodzenia.
Iwona i Kazimierz Antczak nie tracą nadziei na sprawiedliwość. Apelują do ministra sprawiedliwości o przeniesienie sprawy do innego miasta, licząc na rzetelne rozpatrzenie wszystkich dowodów. Ich walka trwa już 11 lat i, jak podkreślają, nie zamierzają się poddać.