Komenda Stołeczna Policji poinformowała o zatrzymaniu 36-letniego mężczyzny w związku z niebezpiecznym incydentem, jaki miał miejsce we wtorek, 4 lutego przy ul. Chełmskiej na Mokotowie.
Mężczyzna oddał trzy strzały z przedmiotu przypominającego broń w kierunku zamkniętych drzwi autobusu linii 119. Następnie zbiegł z miejsca zdarzenia. Na szczęście nikt nie został poszkodowany. Wirtualna Polska informowała, że sprawca mógł być rozjuszony tym, że kierowca zamknął przed nim drzwi.
Czytaj także: Zbiorowy gwałt na 20-latce. "Mamy mocne dowody"
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Warszawa. Mężczyzna strzelał do autobusu. Policja pokazała broń
Jak informowała nas asp. szt. Marta Haberska z Komendy Rejonowej Policji Warszawa II, podejrzany został zatrzymany w środę po godz. 20.00 na terenie Mokotowa. Teraz mundurowi ujawnili kolejne fakty na temat zatrzymania. Akcja policji miała miejsce w mieszkaniu mężczyzny.
"Podczas zatrzymania funkcjonariusze w mieszkaniu podejrzanego znaleźli przedmiot przypominający broń. To, czy był to ten sam przedmiot, który został użyty podczas zdarzenia, będzie przedmiotem badań śledczych" - podała KRP II w Warszawie.
Czytaj również: Gwałt na 13-latce w toalecie. Zatrzymano trzech nauczycieli
Jak podawała wcześniej policja, 36-latek był karany notowany za znieważenia i posiadanie narkotyków. Czy we wtorek mógł działać pod ich wpływem?
W miejscu zamieszkania nie znaleziono środków odurzających. Czekany na wyniki badań, które wskażą, czy mężczyzna był pod ich wpływem - odpowiada na nasze pytanie asp. szt. Marta Haberska.
Teraz wszystkie czynności z podejrzanym będą nadzorowane przez Prokuraturę Rejonową Warszawa Mokotów. Za przestępstwo uszkodzenia mienia grozi kara pozbawienia wolności od 3 miesięcy do 5 lat. Jak podały Miejskie Zakłady Autobusowe, kierowca, do którego miał mierzyć podejrzany, nie skorzystał z pomocy psychologa. Na drugi dzień po incydencie wrócił do pracy.