Strzelanina w Sydney. Ujawniono nowe fakty o zamachowcach
Na australijskiej plaży Bondi w Sydney doszło do krwawego ataku, który był prawdopodobnie inspirowany przez Państwo Islamskie. Pojawiły się doniesienia, że sprawcy - syn i ojciec - wcześniej odwiedzili Filipiny.
W niedzielę o godz. 18.40 czasu lokalnego na wschodnich przedmieściach Sydney dwóch napastników otworzyło ogień z długiej broni w kierunku zgromadzonych przy plaży Bondi. Atak nastąpił w momencie, gdy australijscy Żydzi rozpoczynali zapalanie chanukowej świecy. Bilans jest tragiczny. Zginęło co najmniej 15 osób, kolejne 42 zostały ranne. W wyniku zdarzenia zginął także jeden z zamachowców.
Jak podaje teraz "The Guardian", policja bada czy dwóch zamachowców: Sajid i Naveed Akram (ojciec i syn) przeszli zagraniczne szkolenie przed atakiem na plaży Bondi w Sydney. Australijski premier wskazuje, że ich działanie mogło być inspirowane przez Państwo Islamskie.
24-letni Naveed Akram i jego 50-letni ojciec Sajid niedawno byli na Filipinach. Komisarz policji Nowej Południowej Walii, Mal Lanyon, poinformował, że w samochodzie zarejestrowanym na Naveeda znaleziono prowizoryczne materiały wybuchowe oraz własnoręcznie zrobione flagi IS.
Akt terroru w Sydney. Dramatyczne nagrania świadków strzelaniny
Motywy i dowody
Według Anthony'ego Albanese, premiera Australii, istnieją dowody na to, że atak mógł być inspirowany przez organizację terrorystyczną.
Służby zatrzymały Naveeda na miejscu zdarzenia. Został przewieziony do szpitala w Sydney z krytycznymi obrażeniami. Jego ojciec zginął z rąk policji. Komisarz Lanyon sprostował wcześniejsze doniesienia, mówiąc, że Sajid uzyskał pozwolenie na broń dopiero w 2023 roku.
Naveed pracował jako murarz. W październiku 2019 roku zainteresowała się nim Australijska Organizacja Wywiadu Bezpieczeństwa (ASIO). Przez około sześć miesięcy był sprawdzany z powodu swoich kontaktów z innymi podejrzanymi osobami. Śledztwo antyterrorystyczne dotyczyło też tego, czy mógł mieć związki z bojówkami Państwa Islamskiego.
Australijskie służby teraz badają, czy pieniądze i pomoc dla takich radykalnych działań mogły pochodzić z Iranu. Śledztwo ma ustalić, dlaczego Akramowie pojechali na Filipiny i czy naprawdę mieli tam kontakt z grupami szkoleniowymi Państwa Islamskiego.