Prokuratura Rejonowa Bielsko-Biała Południe rozpoczęła dochodzenie w sprawie tragicznego wypadku narciarskiego, który miał miejsce w Szczyrku. Jak poinformował rzecznik prokuratury okręgowej, Paweł Nikiel, śledztwo koncentruje się na nieumyślnym spowodowaniu śmierci, co jest zagrożone karą od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.
Śledczy sprawdzą bezpieczeństwo na stoku
Śledczy mają za zadanie ustalić, dlaczego doszło do wypadku oraz jakie były jego przyczyny. Ważnym elementem dochodzenia będzie również ocena warunków panujących na stoku oraz sprawdzenie, czy zapewniono odpowiednie bezpieczeństwo narciarzom.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Do tragicznego zdarzenia doszło w czwartek w jednym z ośrodków narciarskich w Szczyrku. 48-letni narciarz z Czech, z nieznanych dotąd przyczyn, zjechał z trasy i uderzył w grudę oblodzonego śniegu. Pomimo szybkiej akcji ratunkowej, mężczyzny nie udało się uratować.
Ofiara przyjechała do Szczyrku z nastoletnim synem, który nie był świadkiem wypadku.
Przyjechał do Szczyrku z 15-letnim synem. Chłopiec wyprzedził ojca i zjechał na dolną stację pierwszy. Zaniepokojony długą nieobecnością ojca, zaalarmował pracowników ośrodka - przekazał w rozmowie z TVN24.pl Paweł Nikiel, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bielsku-Białej.
Ojciec z synem zjeżdżali czerwoną trasą, która ma umiarkowany poziom trudności.
Nadmierna prędkość to hipoteza, przyjęta dlatego, że jest najczęstszą przyczyną wypadków na stoku. Mogło też dojść do zajechania drogi. Nie mamy świadków tego wypadku, zabezpieczamy nagrania z monitoringu - mówił prok. Paweł Nikiel.
Prokuratura bada obecnie wszystkie okoliczności tego tragicznego zdarzenia, aby wyjaśnić, co dokładnie się wydarzyło.
Czytaj także: Tragedia na dzień przed walentynkami. Nie żyje strażak
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.