Łukasz Żak nie wytrzymał presji. Puściły mu nerwy podczas procesu
Z relacji świadków wynika, że Łukasz Żak i jego koledzy działali z chłodną kalkulacją. W trakcie procesu ujawniono, że tuż po tragicznym wypadku na Trasie Łazienkowskiej, w którym zginął ojciec dwojga dzieci, oskarżeni skupiali się nie na ofiarach, lecz na zacieraniu śladów. W pewnym momencie Żak został wyprowadzony z sali.
Łukasz Żak jest oskarżony o spowodowanie śmiertelnego wypadku na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. W nocy z 14 na 15 września 2024 roku pijany mężczyzna miał poruszać się z prędkością rzędu 226km/h, mijając inne auta.
W pewnym momencie jego volkswagen uderzył z ogromną siłą w osobowego forda. Autem tym podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku wypadku śmierć poniósł pasażer forda, Rafał P. Jego żona i dwójka dzieci trafili do szpitala w ciężkim stanie. Poważnie ranna została też dziewczyna Żaka, Paulina K.
Zeznania świadków ujawniają przerażające szczegóły tego wypadku. Natalia J., jedna z pierwszych osób na miejscu zdarzenia, opisała, jak trzech mężczyzn uniemożliwiło jej udzielenie pomocy rannej Paulinie K. - Usłyszałam, żeby jej nie ruszać - relacjonowała, cytowana przez "Fakt".
Uciekał korytarzem życia. Uderzył w radiowóz i inny pojazd
Świadkowie zeznali, że mężczyźni zachowywali się agresywnie i nie próbowali pomóc poszkodowanej. Natalia J. wspomniała również, że jeden z mężczyzn udawał, że nie brał udziału w wypadku, a inni zamieniali się ubraniami. Te zeznania wywołały gwałtowną reakcję Łukasza Żaka, który krzyczał, że to oszczerstwa, i opuścił salę sądową - podają dziennikarze "Faktu", którzy byli obecni podczas dzisiejszej rozprawy.
Zebrane dowody wskazują na winę Żaka i jego kolegów. Przypomnijmy, iż pierwszy z nich uciekł z miejsca zdarzenia, a później schronił się za granicą. Służby zatrzymały go w Niemczech.
W listopadzie 2024 roku Żak został przekazany polskim organom ścigania i usłyszał zarzuty spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym, ucieczki z miejsca zdarzenia i złamania sądowego zakazu prowadzenia pojazdów.
Konsekwencje prawne i społeczne
Łukaszowi Żakowi grozi kara do 30 lat pozbawienia wolności. Po wypadku uciekł do Niemiec, gdzie ukrywał się, zanim sam zgłosił się na policję w Lubece. Został wydany Polsce na mocy Europejskiego Nakazu Aresztowania. Prokuratura podkreśla, że działał w warunkach recydywy, a w chwili wypadku był pod wpływem alkoholu.