Ojczym Oliwii, Robert S., zgłosił pobicie dziecka, mając 1,5 promila alkoholu we krwi. Dziewczynka trafiła do szpitala z licznymi obrażeniami, w tym starymi urazami. Gdy policjanci weszli do mieszkania, na ścianie miały być liczne ślady krwi. Śledczy ustalili, że była bita trzonkiem od miotły i paskiem. Do ostatniego pobicia doszło, gdy nie chciała zjeść papieru. Miała być też podtapiana.
Czytaj więcej: Wstępny raport z katastrofy Jeju Air. Padła data
To dziecko na naszym oddziale przepraszało personel za to, że się tu znalazło i obiecywało, że już będzie grzeczne i już będzie jadło. Świadczy to o tym, że to dziecko długotrwale odczuwało poczucie winy wobec swojej rodziny - powiedział TVN24 Mateusz Hen, dyrektor medyczny w Szpitalu Pomnik Chrztu Polski w Gnieźnie.
Rodzina mieszkała w centrum Gniezna od niedawna. Sąsiedzi nie zauważyli nic niepokojącego, a rodzina nie korzystała z pomocy społecznej. Śledczy badają sprawę, a Oliwia pozostaje w szpitalu, gdzie nie została jeszcze przesłuchana - pisze "Fakt".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Horror Oliwii w Gnieźnie. Zarzuty dla rodziców
Robert S. przyznał się do uderzenia dziecka i stosowania kar, takich jak stanie przy ścianie. - Mama dziewczynki przebywała w szpitalu z innymi dziećmi - mówi "Faktowi" prokurator Małgorzata Rezulak-Kustosz, szefowa gnieźnieńskiej prokuratury.
Jak dodaje portal, horror dziewczynki rozpoczął się po urodzeniu brata. Agresja ojczyma miała nasilić się niedawno, Oliwia regularnie miała być regularnie katowana od 18 stycznia. Sprawa wyszła na jaw 21 stycznia.
Czytaj więcej: Chciała spalić koce na grillu. Wywołała pożar
Mężczyzna został aresztowany na trzy miesiące, a matka objęta dozorem policyjnym i ma zakaz kontaktu z dzieckiem. Oboje usłyszeli zarzuty i grozi im do ośmiu lat więzienia. Kobieta miała wiedzieć o katowaniu córki, ale nie zgłaszała sprawy policji, ponieważ obawiała się partnera.
Czytaj więcej: Nie żyje Jan Hernik. "Odszedł na swoich warunkach"