Kilka sekund sprawiło, że życie Martyny N. oraz rodzin jej przyjaciół zmieniło się na zawsze. Do wypadku doszło 7 stycznia 2023 r., gdy troje znajomych wracało samochodem z Warszawy do rodzinnego Torunia. Już planowali kreacje na studniówkę, która miała się odbyć lada moment.
Po przejechaniu dosłownie 100 km bmw, które prowadziła Martyna N., straciło przyczepność, znalazło się na lewym pasie drogi, uderzając w znajdujący się na nim samochód, po czym dachowało.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
20-letni Michał J. wypadł z samochodu i uderzył głową w beton. Zginął na miejscu. Emilia była zakleszczona w kabinie i choć ratownikom udało się ją uwolnić, to już lekarzom nie udało się jej uratować. Ocalała jedynie Martyna N., która miała odnieść niewielkie obrażenia.
Dramatyczne zeznania. Potencjalny sprawca poza zasięgiem służb
Proces dotyczący dramatycznego wypadku rozpoczął się rok po zdarzeniach, w styczniu 2024 r.
Martyna odpowiadała za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Nie była w stanie wysłuchać aktu oskarżenia, który odczytywał prokurator - podaje "Super Express". Z płaczem wybiegła na korytarz. Także mamy Emilii i Michała miały łzy w oczach.
Martyna N. nie przyznała się do winy. Jej zdaniem odpowiedzialność za wypadek spoczywa na kierowcy pojazdu, który włączał się do ruchu, wyjeżdżając ze stacji benzynowej.
Nagle zobaczyłam, jak z prawej strony, ze stacji benzynowej wyjeżdża jakiś samochód, który zajechał mi drogę, odbiłam odruchowo na lewo, ale tam było już jakieś inne auto. Wpadłam w poślizg i dachowałam. Gdy wyczołgałam się z auta, Michał leżał parę metrów od samochodu, sprawdziłam mu puls i jeszcze żył. Z drugiej strony była Emilia zakleszczona w aucie, jeszcze przytomna - relacjonowała Martyna.
Udało się przesłuchać osoby, które podróżowały samochodem, jakie zdaniem Martyny N. zajechało jej drogę. To dwaj obywatele Ukrainy, którzy zeznania złożyli dosłownie kilka tygodni temu.
Obaj mężczyźni zeznali, że tego dnia samochód prowadził inny obywatel Ukrainy. Teraz śledczy muszą odnaleźć wskazaną osobę, bez niej nie będzie możliwe wydanie wyroku w tej sprawie.
Czytaj także: Tragedia na dzień przed walentynkami. Nie żyje strażak
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.