Do incydentu doszło w środę, gdy żołnierz 18. Dywizji Zmechanizowanej pełniący służbę w ramach operacji "Bezpieczne Podlasie" oddalił się bez zezwolenia z obozowiska w Mielniku. Zabierając ze sobą broń służbową, oddał strzały w kierunku cywilnego pojazdu.
Na szczęście nikt poważnie nie ucierpiał w wyniku tego zdarzenia.
Żołnierz, który miał 2 promile alkoholu we krwi, twierdzi, że nie pamięta zdarzenia. Przyznał się jedynie do oddawania strzałów w powietrze. Prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa i wnioskowała o trzymiesięczny areszt. Decyzja sądu ma zapaść wkrótce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wskazał, iż będąc pod wpływem alkoholu, który spożył w celu zredukowania stresu związanego ze służbą. Przyznał, że oddawał strzały w powietrze, ale nie pamięta, by strzelał w kierunku pojazdu. Powiedział, że prawdopodobnie chciał wyłącznie przestraszyć pokrzywdzonych – wyjaśnia "Faktowi" rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.
Wojsko, które stacjonuje w Mielniku od 2021 r., zaoferowało pomoc psychologiczną poszkodowanej rodzinie. Jak podaje "Fakt", wójt gminy, Marcin Urbański, podkreśla, że współpraca z wojskiem układa się dobrze. Planowane jest spotkanie z mieszkańcami, aby omówić sytuację i zapewnić wsparcie.
Wojsko wyszło teraz z inicjatywą spotkania z mieszkańcami wsi. [Rodzina przyp.] potrzebuje teraz spokoju. Wojsko zaproponowało im wsparcie psychologa - powiedział wójt.
Żołnierz, który miał w organizmie 2 promile alkoholu, od maja 2024 roku pełnił służbę przy granicy, gdzie dotychczas był uznawany za zdyscyplinowanego. Podkreślono, że takie incydenty naruszają zaufanie społeczne i godzą w reputację Wojska Polskiego. Grozi mu wydalenie ze służby, ponieważ dla takich osób nie ma miejsca w wojsku.