Radny o miejscu tragedii na Kaszubach. Tak zachowują się tam kierowcy
Czterech chłopców zostało potrąconych przez 33-latka na DW 224 w Łebieńskiej Hucie. Jeden z nich nie żyje, drugi stracił nogę. Tomasz Boszka, radny gminy Zblewo, zwrócił uwagę, że to miejsce jest niebezpieczne. - Bardzo wielu kierowców znacząco przekracza dozwoloną prędkość - napisał na Facebooku.
We wtorek, 7 października ul. Kartuskiej w Łebieńskiej Hucie, czyli drodze wojewódzkiej nr 224, samochód kierowany przez 33-latka potrącił czterech chłopców. Jeden z nich, 10-latek, zginął na miejscu. W przypadku drugiego, 12-latka, konieczna była amputacja nogi. Do szpitala trafili również poszkodowani 13- i 16-latek.
Kierowca uciekł z miejsca zdarzenia, jednak policja poinformowała, że został schwytany jeszcze tego samego dnia. Jak informował "Fakt", 33-latek był w domu w powiecie kościerskim, to ok. 40 km od miejsca tragedii. Z mężczyzną będą wykonywane czynności. Jak podała Wirtualna Polska, 33-latak odmówił badania alkomatem. Pobrano od niego krew do badań.
Przyjechał na komendę pijany. Absurd w Choszcznie
Tragedia na Kaszubach. Radny o miejscu wypadku
Tomasz Boszka, radny gminy Zblewo, która także znajduje się na Pomorzu, napisał na Facebooku post, w którym przyznał, że miejsce zdarzenia jest bardzo niebezpieczne.
Kilka godzin przed tą tragedią przejeżdżałem przez Łebieńską Hutę. Droga wojewódzka nr 224 w tym miejscu to pięciokilometrowy prosty odcinek, na którym bardzo wielu kierowców znacząco przekracza dozwoloną prędkość, nie zwracając uwagi na pieszych, którzy każdego dnia ryzykują życiem z uwagi na brak chodnika. Prawdopodobieństwo wystąpienia tragedii jest tam bardzo wysokie - napisał radny.
Dodał również, aby rodzice porozmawiali ze swoimi dziećmi na temat bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Przyznał, że jest to niezwykle istotna kwestia, tym bardziej teraz, gdy zmrok zapada jesienią wcześniej.
Liczba samochodów od lat 90-tych ubiegłego wieku drastycznie wzrosła, ale zasada wciąż pozostaje niezmienna: Pieszy jako najsłabszy uczestnik ruchu w starciu z pojazdem mechanicznym stoi na przegranej pozycji. Mój Boże dziesięciolatek zginął na miejscu, a drugi uczestnik wypadku stracił kończynę, zostając osobą z niepełnosprawnością do końca życia - dodał radny.