"Serce mam za nim". Dlaczego Teresa D. pomogła Jaworkowi?
Po zbrodni w Borowcach ślad po Jacku Jaworku zaginął. Dopiero po kilku latach na jaw wyszło, że mężczyzna ukrywał się u swojej ciotki. "Serce mam za nim" - tak, według "Faktu", miała powiedzieć podczas przesłuchań 75-letnia Teresa D. Kobieta przyjmowała gości, gdy Jaworek ukrywał się za ścianą.
Do zbrodni w Borowcach doszło w 2021 r. Jacek Jaworek zabił swojego brata, bratową i ich syna. Potem przepadł bez wieści. Dopiero w ubiegłym roku, po tym, jak odnaleziono zwłoki poszukiwanego mężczyzny, wytypowano kilka nieruchomości, w których mógł on ukrywać się bezpośrednio przed śmiercią. Na jaw wyszło, że Jaworkowi pomogła ciotka, Teresa D.
75-letnia emerytka z Dąbrowy Zielonej podczas zatrzymania przyznała, że Jaworek pojawił się u niej 1 listopada 2023 roku. Tłumaczyła, że przyjęła zbiega pod swój dach, z obawy o własne życie. Ale czy taka była prawda?
"Fakt" dotarł do akt sprawy karnej przeciwko kobiecie. Pojawiły się tam zaskakujące informacje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trump przekręcił nazwisko Nawrockiego. Bezcenna reakcja prezydenta Polski
Dla Jaworka była "ciocią Tereską"
Dziennik podkreśla, że Teresę D. łączyła z chrześniakiem szczególna więź. "Serce mam za nim" - miała oznajmić kobieta podczas przesłuchań. Jaworek nazywał ją "ciocią Tereską" i darzył ją szacunkiem.
Podczas awantur Jaworek miał nakazywać młodszemu bratu, by "odczepił się od cioci Tereski". Krzyczał też, że brat "ma nie brać od niej pieniędzy" - opisuje "Fakt".
Śledczy wskazują, że kobieta, oskarżona o udzielenie schronienia mordercy, nie wierzyła w winę chrześniaka, a jej decyzje wynikały właśnie z emocjonalnego przywiązania i przekonania o jego niewinności.
W akcie oskarżenia podkreślono, że Teresa D. ma "niezwykle silną osobowość". W ocenie biegłego psychologa, kobieta nie była zastraszana - mowa o osobie "świadomej swojej decyzji, niemotywowanej strachem przed utratą życia ze strony Jacka Jaworka".
Zdaniem śledczych, Jaworek mógł ukrywać się u ciotki już od 10 lipca 2021 r. Jednak sama Teresa D. podczas przesłuchań stwierdziła, że Jaworek pojawił się u niej zimą, prosząc o schronienie.
Choć kobieta wiedziała, co wydarzyło się w Borowcach, nie zgłosiła tego organom ścigania. Wiele ryzykowała. Pracowała jako sprzątaczka w miejscowym ośrodku zdrowia. Wiedziała, że może stracić reputację i narazić się rodzinie.
Rozmawiała z gośćmi o Jaworku
Jak opisuje "Fakt", gdy Jaworek ukrywał się za ścianą, Teresa D. przyjmowała gości, m.in. siostry, z którymi rozmawiała o tragedii w Borowcach. Kobiety miały zastanawiać się, gdzie może przebywać Jaworek. Teresa D. zachowała zimną krew. Nie zdradziła jego kryjówki.
Przez kilka lat kobieta wiodła zwyczajne życie. Zdecydowała się nawet na remont domu, w którym pomagał jej... Jaworek.
Trudno zatem przyjąć za wiarygodne, że Jacek J. jakimkolwiek zachowaniem wywoływał u niej obawę o swój los, gdyż nigdy nie przejawiała w swoim zachowaniu, że jest osobą zdominowaną strachem – podkreślono w akcie oskarżenia.
Emerytce grozi do 5 lat więzienia
Teresa D. została zatrzymana po śmierci Jaworka, a teraz czeka ją proces przed Sądem Rejonowym w Myszkowie. Kobiecie grozi do pięciu lat więzienia za utrudnianie śledztwa.
Motywacja, jaką kierowała się podejrzana w tak długim okresie ukrywania Jacka J., jawi się jako bezrefleksyjna i bezkrytyczna potrzeba ochrony jego i jego interesów z uwagi na jej subiektywne przekonanie, że jest on niewinny i należy go chronić przed niesprawiedliwym karaniem. Przekonanie o słuszności takiej decyzji pozwalało podejrzanej na co dzień na normalne, niczym niezakłócone funkcjonowanie z zachowaniem ostrożności przed ujawnieniem prawdy, oszukiwaniem najbliższych osób – zapisała cyt. przez "Fakt" prok. Aleksandra Gzieło w akcie oskarżenia.
Czytaj także: "Zdziwko, co?". Dotarli do nagrania Jacka Jaworka
Źródło: Fakt.pl, PAP