Strażakom zastawiono remizę. Nie mogli ratować Grzegorza
W Mniszewie na Mazowszu doszło do tragicznego wypadku. Jak donosi "Fakt" to Grzegorz S. utonął 31 sierpnia podczas wyprawy na ryby. O sprawie zrobiło się głośno, gdy strażacy z OSP Magnuszew nie mogli szybko zareagować, bo ich remizę zablokował zaparkowany samochód.
Jak opisuje dziennik "Fakt", w niedzielę (31 sierpnia) 35-letni Grzegorz S. wraz z kolegą postanowili wybrać się na ryby na pobliskie jezioro w Mniszewie. Wypożyczyli łódkę sąsiada i wypłynęli na wodę. Niestety, w pewnym momencie szalupa wywróciła się, a Grzegorz zniknął pod powierzchnią.
Kolega 35-latka próbował go ratować, ale wpadł w panikę. Wybiegł na ulicę i krzyczał, wołając o pomoc. Głos mężczyzny usłyszała pani Joanna. - Słyszałam, jak wołał, że Grzesiek wpadł do wody, że nie może go znaleźć. Synowa wzięła telefon i zadzwoniła po służby - opowiedziała kobieta w rozmowie z "Faktem". Niestety, woda była zbyt mętna, by cokolwiek zobaczyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tajny ośrodek atomowy Izraela. Zdjęcia satelitarne uchwyciły nowy obiekt
Na miejsce wezwano straż pożarną, pogotowie i policję. Jako pierwsi dotarli strażacy z Mniszewa. W akcji mieli również uczestniczyć strażacy z OSP Magnuszew, ale ich wyjazd z remizy zablokował zaparkowany samochód. Sprawa wywołała oburzenie w całej Polsce. Policja szybko ustaliła właściciela pojazdu, który teraz stanie przed sądem.
Strażacy, mimo opóźnienia, rozpoczęli akcję poszukiwawczą. Udało im się wyciągnąć Grzegorza z wody, ale mimo reanimacji nie udało się go uratować. Prokuratura zleciła sekcję zwłok, by ustalić, czy mężczyzna był pod wpływem alkoholu.
Mieszkańcy Mniszewa są wstrząśnięci tragedią. Jak informuje "Fakt", Grzegorz S. był znany jako spokojny i dobry człowiek. Jego pogrzeb odbędzie się 6 września w parafii w miejscowości Magnuszew.
Źródło: "Fakt"