Gdy pracownicy spółdzielni mieszkaniowej próbowali wejść do mieszkania, Turnell, chcąc przekonać ich, że córka żyje, wyprowadziła ciało na spacer w wózku inwalidzkim.
Pani Turnell została zatrzymana przed sklepem odzieżowym Peacocks w Walthamstow, a następnie pchnęła wózek inwalidzki na odosobniony parking.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To tam wezwani na miejsce policjanci podnieśli kaptur kurtki i znaleźli makabryczne szczątki rozkładającego się ciała Tracey. Miała ponad 50 lat, kiedy zmarła.
Matka nie mogła pogodzić się ze stratą
Tracey cierpiała na liczne schorzenia, w tym skrzywienie kręgosłupa i uszkodzenie kolana. Matka nie mogła znieść rozstania z córką.
Pani Turnell zaprzeczyła, jakoby spowodowała śmierć córki w rozdzierającym serce oświadczeniu dla koronera, mówiąc: "Nie wiem, co spowodowało śmierć mojej córki".
Nie wezwałam karetki, ponieważ wiedziałam, że nie mogą pomóc. Trzymałam Tracey przy sobie, ponieważ nie mogłam się z nią rozstać. Zbyt ją kochałam - wyznała na przesłuchaniu.
U pani Turnell zdiagnozowano zespół przewlekłej żałoby i stwierdzono, że cierpi na guz mózgu.
Koroner Graeme Irvine skrytykował władze Waltham Forest za brak reakcji na wcześniejsze sygnały o złych warunkach życia rodziny.
To przerażający przypadek, którego można było uniknąć, gdyby podjęto odpowiednie działania – stwierdził.
Rodzina Turnellów żyła w izolacji, bez dostępu do internetu. Tracey nie miała przyjaciół ani partnerów, a jej życie było całkowicie uzależnione od matki.
Odpowiedzialność za tę śmierć spoczywa na wszystkich – podkreślił Irvine, wskazując na wieloaspektowe zaniedbania społeczne, które doprowadziły do tej tragedii.
Czytaj także: "Odludek". Krewni sprawcy ataku w Szwecji zabrali głos