W Namysłowie doszło do prawdziwego horroru. Krzysztof K. w trakcie rodzinnego obiadu zamordował rodziców i starszego brata. Wszystko działo się w domu Janusza i Małgorzaty K. - sprawca mieszkał z rodzicami.
Na spotkanie zaprosił trzech braci - dwaj z nich nie dotarli. Obecny był tylko 39-letni Marek, z partnerką i córeczkami. Krzysztof K. go zabił, a następnie więził i pastwił się nad bratową.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kobiecie udało się uciec z domu teściów. Od razu zawiadomiła policję. 25 listopada nad ranem do akcji wkroczyli antyterroryści. Krzysztof K. wówczas już nie żył - strzelił sobie w głowę.
Aktualnie dom, w którym doszło do tragedii, jest zamknięty na cztery spusty.
Kto tam zamieszka? Ja bym to zburzyła. Za niską kwotę może ktoś kupi ten dom, ludzie nie mają hajsu, muszą mieć dach, więc kupią go za grosze. Tam wszędzie musi być krew - powiedziała jedna z mieszkanek Namysłowa w rozmowie z "Faktem".
Namysłów. Tak zareagowali na tragedię
Gdy kupcy, którzy dobrze znali zamordowane małżeństwo, dowiedzieli się o tragedii, byli w wielkim szoku.
Zawsze, gdy rano wstaję, włączam wiadomości. Usłyszałam o Namysłowie. Sama pod nosem uśmiechnęłam się, co się dzieje w tym Namysłowie. Gdy dojechałam na targ i usłyszałam, że chodzi o Janusza i Gosię, nogi mi się ugięły... To niemożliwe, że oni nie żyją - powiedział "Faktowi" pani Grażyna.
Byłam taka roztrzęsiona, mimo że to nie rodzina, ale ich znałam. Byliśmy przez tyle lat sąsiadami, prawie jak rodzina - dodała.