Tragedia, która miała miejsce w Stanley, w hrabstwie Durham w Anglii, wstrząsnęła lokalną społecznością. Barry Dawson, 60-letni pracownik fabryki chipsów, został brutalnie zastrzelony w swoim własnym domu.
Jak informuje brytyjski portal "Metro", dwóch napastników podeszło do okna jego mieszkania, gdzie jeden z nich wybił szybę, a drugi oddał śmiertelny strzał. Wszystko wydarzyło się w środku dnia, co jeszcze bardziej szokuje i budzi niepokój wśród mieszkańców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W momencie, gdy napastnicy uciekali, słychać było krzyki syna pana Dawsona, który wołał: "Zastrzelili mojego tatę". Po tragedii, policja aresztowała 37-letniego mężczyznę i 35-letnią kobietę, którzy są podejrzewani o spisek mający na celu popełnienie morderstwa.
Jak informuje "Metro", detektyw Neil Fuller, prowadzący śledztwo, zaapelował do wszystkich świadków, którzy mogą posiadać jakiekolwiek informacje na temat zdarzenia, o pilny kontakt z policją. Dochodzenie wciąż trwa.
Zastrzelili go w biały dzień
Z relacji przyjaciół Barry’ego Dawsona wynika, że ofiara mogła zostać pomylona z kimś innym. "Barry był porządnym człowiekiem, który nigdy nie zasłużył na taki los" – powiedział jeden z jego bliskich przyjaciół, cytowany przez "Metro". Wszyscy, którzy znali Barry’ego, podkreślają, że był to człowiek o nieskazitelnej reputacji, który nigdy nie miał żadnych problemów z prawem ani nie wchodził w konflikty.
Policja zwróciła szczególną uwagę na pojazd, który mógł być związany z morderstwem. Chodzi o biały samochód Seat Arona, który został zauważony w okolicy miejsca zdarzenia. Pojazd ten został później znaleziony porzucony, a obecnie jest badany przez śledczych w poszukiwaniu jakichkolwiek dowodów, które mogłyby pomóc w rozwikłaniu tej tajemniczej tragedii.
Jak donosi portal metro.co.uk, śmierć Barry'ego Dawsona wywołała ogromny szok. Jego rodzina jest zdruzgotana tragicznym wydarzeniem, a przyjaciele wciąż nie mogą uwierzyć w to, co się stało.
Czytaj także: "Nie można nazwać człowiekiem". Przerzucał je przez płot