Jerzy Vaulin, w czasie II wojny światowej był żołnierzem Armii Krajowej, od 1943 r. działał w Kedywie na Rzeszowszczyźnie. Był członkiem oddziału OP-11 pod dowództwem Józefa Czuchry ps. "Orski", a później oddziału Władysława Barana ps. "Bekas". Uczestniczył w akcjach zbrojnych przeciwko Niemcom, w tym w zamachu na szefa niemieckiej żandarmerii w Dukli, Paula Diebala, w czerwcu 1944 r. Po odniesieniu ciężkich ran i wyleczeniu, przeniósł się do Wrocławia, gdzie w 1946 r. rozpoczął studia na Politechnice Wrocławskiej. W tym samym roku został aresztowany przez KM MO i podjął współpracę z UB, używając pseudonimów "Mewa" i "Moskit".
Po powrocie na Rzeszowszczyznę, Vaulin nawiązał współpracę z oddziałem Narodowych Sił Zbrojnych dowodzonym przez kpt. Antoniego Żubryda ps. "Zuch". Zyskał zaufanie Żubryda, co umożliwiło mu dokonanie morderstwa Antoniego i jego ciężarnej żony Janiny 24 października 1946 r. na zlecenie oficera UB, Władysława Pożogi.
Po tej akcji Vaulin wrócił do Wrocławia, kontynuując studia. Ukończył również Akademię Nauk Politycznych w Warszawie oraz PWSTiF w Łodzi. Pracował jako dziennikarz w gazetach takich jak "Po prostu", "Sztandar Młodych", "Trybuna Dolnośląska" i "Głos Pracy". W wytwórni filmowej Czołówka zrealizował ponad 20 filmów, za które był wielokrotnie nagradzany przez Ministra Obrony Narodowej. Nigdy nie poniósł kary za morderstwa popełnione jako tajny współpracownik UB. Był autorem scenariusza komiksu "Fortuna Amelii" z 1986 r.
Jerzy Vaulin zmarł 11 marca 2015 r. i został pochowany na cmentarzu Bródnowskim w Warszawie. Szczątków Antoniego i Janiny Żubrydów nie udało się z kolei nigdy odnaleźć.
Sprawa zabójstwa Antoniego i Janiny Żubrydów
28 czerwca 1994 r. Sąd Wojewódzki w Rzeszowie unieważnił postanowienia Wojskowej Prokuratury Rejonowej z 12 grudnia 1946 r. dotyczące umorzenia postępowania wobec śmierci Antoniego Żubryda, uznając go za bohatera walczącego o niepodległość Polski.
Pod koniec lat 90. eksperci kryminalistyki ustalili, że Antoni i Janina Żubrydowie zostali zastrzeleni znienacka i od tyłu. W śledztwie Jerzy Vaulin przyznał się do morderstwa, podając swoją wersję wydarzeń. Proces w tej sprawie toczył się od 18 listopada 1999 r. przed Sądem Okręgowym w Krośnie, który umorzył postępowanie z powodu przedawnienia, uznając, że nie udowodniono działania Vaulina na zlecenie UB. Vaulin twierdził, że działał w obronie własnej.
Jerzy Vaulin przekazał synowi Żubrydów, Januszowi Niemcowi, list, w którym przyznał się do zabójstwa jego rodziców. Zostało to uwiecznione w filmie "List do syna" z 1999 r., który jednak został zablokowany przez Vaulina z powodu sporu o honorarium autorskie.
W 2012 r. IPN zajął się umorzeniem sprawy morderstwa Żubrydów, powiązanej z procesem innego funkcjonariusza UB, Jerzego R., oskarżonego o zamordowanie Władysława Urbanka. Zeznania R. przyczyniły się do uwolnienia Vaulina od zarzutu morderstwa Żubrydów. Vaulin do końca życia utrzymywał swoją wersję wydarzeń, że działał w obronie własnej.
No jakie ja miałem mieć wyrzuty? To sukces! Pan nie zdaje sobie sprawy, że ja wyszedłem spod lufy. To był rodzaj pojedynku. Do lasu pana ktoś prowadzi na rozstrzelanie. Po tym wszystkim ja się tam położyłem w tym lesie. Las szumiał, a ja czułem zwycięstwo. To rodzaj takiego bojowego sukcesu. Bo równie dobrze ja mogłem leżeć martwy zamiast niego - mówił w wywiadzie dla WP niedługo przed śmiercią.
W jego wersji nie potwierdziły jednak badania specjalistów kryminalistyki z Krakowa, którzy na podstawie zachowanych fotografii ciał Żubrydów, przedstawili swoja analizę zdarzeń. Według niej strzały zostały oddane z bliskiej odległości, w tył głowy, do stojących ofiar, równolegle do podłoża. Kobiecie kula wyszła w okolicy nosa, a mężczyźnie czołem. Mimo obalenia słów reżysera, sąd przychylił się do wersji obrony i morderca Żubrydów nie został skazany, a sprawę umorzono.