W połowie stycznia w podhalańskich Szaflarach doszło do niebezpiecznego incydentu – pod domem jednorodzinnym eksplodowała bomba. Na szczęście nikt nie odniósł obrażeń, choć w chwili wybuchu w budynku mogło przebywać kilka osób. Śledztwo prowadzone przez prokuraturę ma na celu ustalenie, czy eksplozja była wynikiem narastających sporów sąsiedzkich.
Jak donosi program "Uwaga! TVN", rodzina Janusza i Andrzeja Ł. od lat jest znana z licznych zatargów z sąsiadami, które wielokrotnie prowadziły do aktów przemocy. Spory dotyczą przede wszystkim przejmowania nieruchomości i praw do ziemi. Wojciech Gał, jeden z mieszkańców Szaflar, opowiadał w rozmowie z "Uwagą!", że padł ofiarą pobicia przez członków rodziny Ł. podczas wizji lokalnej w sprawie spornych działek.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jednym z głównych źródeł konfliktu jest działka, do której rości sobie prawa 16 współwłaścicieli. Janusz Ł. utrzymuje, że większość nieruchomości należy do niego, co próbuje udowodnić przed sądem. Z kolei inni właściciele, w tym Wojciech Gał, podkreślają, że dysponują notarialnymi aktami własności potwierdzającymi ich prawa do ziemi.
Eskalacja napięcia i interwencje policji
Szaflary od dawna są miejscem częstych interwencji policji. Jak informował redaktorów "Uwagi! TVN", st. asp. Łukasz Burek z Komendy Powiatowej Policji w Nowym Targu, tylko na jednej z ulic w ciągu ostatnich czterech lat funkcjonariusze interweniowali aż 61 razy. Mieszkańcy regularnie składają zawiadomienia do prokuratury, jednak postępowania sądowe przeciągają się, a sytuacja wciąż pozostaje nierozwiązana.
Adwokat Wojciech Rudzki wyjaśnia, że polskie prawo chroni posiadaczy gruntów, nawet jeśli nie są formalnymi właścicielami. W praktyce oznacza to, że osoby zajmujące nieruchomości mogą próbować zasiedzieć teren, co często prowadzi do długotrwałych batalii sądowych. Taka sytuacja sprawia, że mieszkańcy Szaflar czują się bezradni wobec działań rodziny Ł., obawiając się eskalacji konfliktu.
Nie wiadomo jeszcze, kto i dlaczego podłożył bombę pod dom jednorodzinny. Śledczy nie wykluczają żadnej hipotezy, w tym motywu zemsty czy próby zastraszenia. Mieszkańcy podkreślają, że od lat żyją w napięciu, a ostatni incydent jedynie potęguje ich obawy o bezpieczeństwo.