Według aktu oskarżenia, do napaści miało dojść wiosną 2022 roku w trzech różnych miejscach na terenie zakładu pogrzebowego: przy magazynie urn, w sali pogrzebowej oraz na drewnianej palecie w pomieszczeniu, gdzie przygotowuje się wnętrza trumien.
Prokurator odczytał wstrząsające szczegóły, według których oskarżony miał używać wobec ofiary wulgarnych sformułowań i działać w sposób bardzo brutalny - relacjonuje "Bild".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W kontekście szczególnie bulwersującego przypadku gwałtu, do którego miało dojść tuż obok otwartej trumny z ciałem kobiety, ofiara relacjonowała:
To było obrzydliwe, obok leżała zmarła. Czułam wstręt i obrzydzenie - podkreśliła.
Bodo G. stanowczo zaprzecza wszystkim zarzutom. Twierdzi, że cała sprawa jest wynikiem "zemsty zwolnionej pracownicy", która miała nie spełniać obowiązków zawodowych - rzekomo nie pisała przemówień żałobnych i unikała pracy nocnej. Jego zdaniem kobieta sfingowała dowody
Podczas przesłuchania mówił, że nie ma mowy o tym, by potrzebował takich aktów, bowiem "regularnie uprawia seks z małżonką".
Czytaj także: Obrzydliwe, co robił na balkonie. "Ludzie się go boją"
"Każdego dnia próbował mnie dotykać"
Ofiara, która obecnie jest pod opieką psychologiczną z powodu zespołu stresu pourazowego (PTSD), opowiedziała o codziennym molestowaniu i nachalnych propozycjach ze strony przełożonego. - Każdego dnia próbował mnie dotykać - podkreślała, cytowana przez "Bild".
Mówiłam mu, że jestem lesbijką. On na to: "Nic się nie stanie, jestem wykastrowany" - dodawała kobieta.
Sprawa, w której pada słowo przeciwko słowu, poruszyła opinię publiczną, zarówno ze względu na drastyczne okoliczności, jak i miejsce zdarzeń - zakład pogrzebowy, kojarzony z ciszą i szacunkiem wobec zmarłych.