Michał zmarł po interwencji policji. Kadry krążą w sieci. Minister Siemoniak grzmi
Minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak wyraził głębokie ubolewanie z powodu śmierci 27-letniego mężczyzny w Inowrocławiu po interwencji policji w maju. Podkreślił, że taka sytuacja "nie miała prawa się wydarzyć" oraz zapewnił, że nikt nie próbował niczego ukrywać, a byli policjanci przebywają w areszcie.
W nocy z 23 na 24 maja dwóch policjantów z Inowrocławia zostało zatrzymanych i natychmiast zwolnionych ze służby. To efekt użycia przez nich siły fizycznej i paralizatora podczas interwencji 22 maja w jednym z mieszkań. 27-latek, wobec którego zastosowano środki przymusu, stracił przytomność i trafił do szpitala, gdzie zmarł.
Jak poinformowała Polska Agencja Prasowa, w poniedziałek stacja Polsat News ujawniła nagrania z tej interwencji. Minister Siemoniak zaznaczył, że zaraz po tragicznym zdarzeniu skontaktował się z nim komendant główny policji Marek Boroń, który poinformował o natychmiastowym wydaleniu policjantów ze służby.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zakłopotanie po słowach Gawkowskiego. "To nie była emocja"
Podkreślił również, że sprawą natychmiast zajęła się prokuratura i "nie ma mowy o tym, że cokolwiek było ukrywane".
Takie sytuacje nie mają prawa się wydarzać – stwierdził Siemoniak, dodając, że "nie zginęły żadne dowody jak w sprawie Igora Stachowiaka ani nikt nikogo nie krył".
Komendant Boroń wskazał, że władze policji od samego początku krytycznie oceniały to zdarzenie. - Od razu na miejsce udały się zespoły kontrolne – powiedział. Dodał, że po obejrzeniu materiału z kamer policjantów i paralizatorów podjęto natychmiastowe decyzje.
Policjanci zostali wydaleni, a o naszych ustaleniach została natychmiast poinformowana prokuratura. Nie ma i nie będzie zgody na takie działanie. Policja działa w ramach prawa i absolutnie nic nie będziemy tutaj tuszować – zaznaczył.
Poinformował również, że przejrzano wszystkie nagrania z kamer tych policjantów z 60 dni przed tragiczną interwencją i nie dopatrzono się błędów. Boroń zaznaczył, że interwencja została przeprowadzona niezgodnie z obowiązującymi procedurami.
Ona w żaden sposób nie wpisuje się w algorytm działań interwencji trudnych. Ta interwencja była źle przeprowadzona od samego początku do samego końca – stwierdził.
Dwóch policjantów usłyszało zarzuty. Grozi im nawet 10 lat więzienia
Pierwotnie prokuratura postawiła dwóm funkcjonariuszom zarzut przekroczenia uprawnień służbowych poprzez nieuprawnione użycie paralizatora i nieuzasadnione stosowanie siły fizycznej, które przybrało postać nieuzasadnionej przemocy, a także pobicia ze skutkiem śmiertelnym.
W akcie oskarżenia skierowanym do sądu na początku grudnia pierwszy zarzut został utrzymany, natomiast drugi zmieniono na nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi za to kara pozbawienia wolności do 10 lat.
Radosław P. i Przemysław D., którzy nie mieli długiego stażu w policji, zostali tymczasowo aresztowani. Sąd zgodził się na zastosowanie wobec nich tego środka zapobiegawczego. Zastępca komendanta powiatowego policji w Inowrocławiu, który miał nadzór nad jednostką w czasie zdarzenia, został odwołany.