O tej sprawie głośno było już kilka lat temu. Ksiądz Rafał K. z parafii pw. Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy został oskarżony o przestępstwa przeciwko wolności seksualnej i obyczajności, a także doprowadzenie do intymnej czynności. Do śledczych zgłosiło się dziesięć poszkodowanych osób, a dwie z nich w momencie "terapii seksualnej" miały powyżej 15 lat, ale nie były jeszcze pełnoletnie (to właśnie ich dotyczy wyrok).
W 2022 r., w pierwszym procesie, K. otrzymał karę trzech lat pozbawienia wolności, miał też zapłacić odszkodowanie po 10 tys. zł dla każdej z dwóch ofiar, które w momencie popełniania przez niego czynu, były nieletnie. "Express Bydgoski" przypomina, że apelację od wyroku złożył wówczas adwokat jednego z poszkodowanych.
Kolejny wyrok zapadł w maju ubiegłego roku. Sąd Rejonowy w Bydgoszczy skazał K. na dziesięć i pół roku pozbawienia wolności, ponadto ksiądz został objęty 10-letnim zakazem sprawowania funkcji katechety i wszelkiej działalności związanej z młodzieżą. Tym razem obrońca Rafała K. odwołał się od wyroku. Jak poinformował "Express Bydgoski", kolejny, trzeci już wyrok sądu, poznamy w marcu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Duchowny udawał seksuologa
Szczegóły tej sprawy są szokujące. Duchowny, który pełnił posługę od 2015 r., miał manipulować młodymi mężczyznami i wykorzystywać wiedzę zdobytą podczas spowiedzi.
Z ustaleń w śledztwie i późniejszym procesie wynika, że duchowny wysłuchiwał grzechów o masturbacji, a następnie zapraszał kandydata do siebie na "terapię seksualną", podczas której namawiał ofiary do rozbierania się od pasa w dół, puszczał im filmy pornograficzne, by doprowadzać do wzwodu, a następnie mierzył członki przed wytryskiem i po - opisuje "Express Bydgoski".
W 2019 r. kościół zawiadomił prokuraturę po doniesieniach o działaniach Rafała K. Gdy sprawa wyszła na jaw, kapłan został zawieszony, odwołany z parafii i skierowany do bydgoskiego Caritas.
Zdaniem sądu, pozostali mężczyźni uczestniczący w "terapii" (mowa o dorosłych w wieku od 24 do 35 lat) byli świadomi tego, co się dzieje i powinni się domyślać, że duchowny nie miał żadnych "uprawnień" do przeprowadzania opisywancyh "badań".