Latem 2022 roku pewna Niemka umówiła się na randkę z Josipem A. w okolicach Sendlinger Tor w Monachium (Niemcy). Po wspólnie spędzonym wieczorze kobieta postanowiła przenocować u mężczyzny w jego mieszkaniu. To właśnie tam padła ofiarą brutalnego gwałtu - donosi "Merkur".
Teraz, po rozprawie w monachijskim sądzie rejonowym, zapadł szokujący wyrok: gwałciciel uniknie więzienia - otrzymał jedynie wyrok w zawieszeniu!
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dwa krótkie zdania wystarczyły
Od początku procesu obrońca oskarżonego, Gernot Lammel, dążył do uzyskania wyroku w zawieszeniu. Wiedział, że prawo przewiduje za gwałt nawet 10 lat więzienia, ale liczył na łagodniejszy wyrok.
Sędzia Christine Schultes-Milger zgodziła się na rozmowę prawną, aby ustalić wysokość kary w przypadku przyznania się do winy.
Ostatecznie Josip A. napisał na kartce dwa krótkie zdania w stylu "przykro mi", co wystarczyło, by jego proces zakończył się szybko i bez surowej kary.
Mężczyzna uniknął więzienia także dzięki zobowiązaniu do zapłaty odszkodowania w wysokości 5400 euro - w ratach po 150 euro.
Kontrowersyjny wyrok
Sąd wymierzył mu karę jednego roku i dziewięciu miesięcy więzienia, ale w zawieszeniu. Oznacza to, że jeśli w ciągu trzech lat nie popełni kolejnego przestępstwa, nie trafi do więzienia.
W trakcie procesu przesłuchano jedynie funkcjonariusza policji. Relacja ofiary nie miała już znaczenia dla sądu.
Tymczasem "Merkur" przypomina, że kobieta w panice wezwała służby zaraz po ataku, oskarżając Josipa A. o gwałt. Według aktu oskarżenia mężczyzna podczas ataku nakazywał jej "być cicho" i "cieszyć się" sytuacją.
Decyzja sądu wzbudziła ogromne kontrowersje. Wiele osób uważa, że wymierzona kara jest zbyt łagodna, a sprawca tak naprawdę uniknął konsekwencji adekwatnych do swojego czynu.