Dinari McAlmont, 23-letni mieszkaniec Maryland, zginął tragicznie podczas wakacji z rodziną na Bahamach. Jego ciało zostało znalezione na plaży niedaleko luksusowego ośrodka Atlantis Paradise Island, gdzie przebywał wraz z rodzicami. Jak informuje "New York Post", jego matka Michelle jest przekonana, że padł ofiarą brutalnego pobicia.
McAlmont przybył z rodziną na Bahamy 4 kwietnia. Ostatni raz widziano go, gdy opuścił kolację z rodzicami, by wrócić po kurtkę i zwiedzać resort. Wkrótce potem personel ośrodka skontaktował się z jego matką, informując ją, że jej syn rzekomo opluł kilku pracowników restauracji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śmierć Amerykanina na Bahamach
Ciało McAlmonta zostało znalezione nad ranem 5 kwietnia na plaży. Bahamska policja prowadzi śledztwo w sprawie okoliczności jego śmierci, jednak na razie nie traktuje jej jako morderstwa, czekając na wyniki autopsji. Michelle McAlmont, matka zmarłego, twierdzi, że zdjęcia ciała jej syna po śmierci wskazują na oznaki brutalnego pobicia.
W rozmowie z telewizją "Fox 5 Washington" Michelle wyraziła głęboką frustrację i gniew z powodu tragicznej śmierci swojego syna. Rodzina intensywnie poszukuje prawnika specjalizującego się w sprawach międzynarodowych, licząc na pełne wyjaśnienie okoliczności śmierci Dinari. Resort Atlantis Paradise Island współpracuje z władzami w ramach śledztwa.
Jak informuje "New York Post", Departament Stanu USA już 30 marca wydał ostrzeżenie o wzroście przestępczości na Bahamach, szczególnie w miastach Nassau i Freeport, podnosząc poziom zagrożenia do drugiego stopnia.