Są wyniki krwi. Zatrzymany ws. tragedii w Łebieńskiej Hutcie nie miał prawa jazdy
33-letni Marcin R. odpowie za śmiertelny wypadek, w którym zginął 10-latek. Mężczyzna uciekł z miejsca zdarzenia i nie udzielił pomocy. Okazuje się, że nigdy nie posiadał prawa jazdy.
Dramatyczny wypadek miał miejsce we wtorek (7 października) wieczorem w Łebieńskiej Hucie, powiecie wejherowskim. Marcin R., będący pod wpływem substancji odurzających, prowadził samochód, który potrącił grupę chłopców.
10-letni chłopiec zginął na miejscu, a jego koledzy doznali poważnych obrażeń i zostali przewiezieni do szpitala.
Pomimo poważnego stanu rannego 12-latka, Marcin R. zdecydował się na ucieczkę. Policja podała, że nie poddał się badaniu na obecność alkoholu i narkotyków na miejscu zdarzenia. Funkcjonariusze pobrali od niego krew do analizy po zatrzymaniu w powiecie kościerskim.
Wydawali podrobione dyplomy. 1000 nielegalnych migrantów trafiło do UE
Prokuratura Okręgowa w Gdańsku potwierdziła, że Marcin R. w chwili wypadku miał co najmniej 1,4 promila alkoholu we krwi. Specjalistyczna opinia potwierdziła, że jechał pod wpływem substancji odurzających.
Mężczyzna usłyszał trzy zarzuty: spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym, nieudzielenie pomocy poszkodowanym oraz prowadzenie samochodu w stanie nietrzeźwości. Oprócz tego okazało się, że mężczyzna nigdy nie posiadał prawa jazdy.
Po zatrzymaniu, Marcin R. złożył wyjaśnienia, w których przyznał się do części zarzutów. Tłumaczył się szokiem, a częściowo powoływał się na niepamięć wydarzeń. Prokuratura złoży do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie 33-latka. Grozi mu do 20 lat pozbawienia wolności.
12-latek walczy o życie
Jeden z poszkodowanych, 12-latek, znajduje się w ciężkim stanie. Pozostali ranni również odnieśli poważne obrażenia. Policja nadal monitoruje sytuację w szpitalu oraz prowadzi czynności dochodzeniowe.