Tak Sebastian M. zachowywał się w sądzie. Emocje pokazał tylko raz
Rozpoczął się proces Sebastiana M., oskarżonego o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. 34-latek wszedł na salę sądową z grobową miną. Zdezorientowany spoglądał na dziennikarzy. M. został umieszczony za szybą dla groźnych przestępców. Powieka drgnęła mu tylko raz, gdy przepraszał rodzinę ofiar.
Sebastian M. jest oskarżony o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym na autostradzie A1. Do zdarzenia, w którym zginęła trzyosobowa rodzina, doszło we wrześniu 2023 roku.
Pierwotnie proces przed Sądem Rejonowym w Piotrkowie Trybunalskim miał rozpocząć się we wrześniu 2025 roku. Sąd uwzględnił jednak wniosek obrońcy M. o rozpoczęcie mediacji między oskarżonym i rodziną ofiar wypadku. Proces został odroczony.
Tłumy przed Luwrem. Cztery dni po kradzieży muzeum otwiera się ponownie
Sąd wznowił proces 22 października 2025 roku. Chwilę po godzinie 9:00 policja wprowadziła na salę sądową M. 34-latek nadal jest bardzo szczupły. Swoje miejsce zajął z grobową miną. Co chwila spoglądał na dziennikarzy, nie wyrażając jednak żadnych emocji.
M. na początku rozprawy zachowywał się spokojnie. Nie kręcił się. Wyraźnie nie chciał zwracać na siebie uwagi. Co jakiś czas patrzył na obiektywy aparatów należących do fotoreporterów. Na jego twarzy nie pojawiły się żadne grymasy, czy uśmiech. 34-latek rozmawiał ze swoją pełnomocniczką mec. Katarzyną Hebdą, która siedziała obok.
Oskarżony 34-latek zabrał głos na początku rozprawy, informując, że bardzo dobrze słyszy komunikaty sądu. Siedział za szybą odgradzającą go od reszty sali. Przedstawił się. Podczas gdy rozmawiał z sędzią prowadzącą sprawę jego głos był stabilny. Pewnym głosem odmówił również odpowiedzi na pytanie, czy przyznaje się do winy i wskazał, że nie będzie zabierał głosu w sprawie.
M. poprosił prowadzącą rozprawę sędzię Renatę Folkman o możliwość wygłoszenia oświadczenia. Gdy przepraszał rodzinę ofiar i składał kondolencje, zadrżał mu głos. Sięgnął też po chusteczkę, aby wytrzeć twarz. Gdy usiadł, znów zaczął zachowywać się jak posąg.
Oskarżony nie wyrażał też żadnych emocji, gdy słuchał wstrząsających relacji świadków. Wzdychał w momencie zeznań kobiety opowiadającej o pożarze osobowej kii (w którą uderzył pojazd prowadzony przez M.). W trakcie zeznań bez przerwy wymieniał się uwagami z mec. Katarzyną Hebdą, swoją pełnomocniczką.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl