Niemcy wstrząśnięte kolejnym dramatycznym zdarzeniem. Najnowsze ustalenia wskazują na to, że Alexander S., który w poniedziałek wjechał w tłum ludzi w Mannheim, mógł wszystko zaplanować.
Po koszmarnym incydencie policja i służby kryminalistyczne zabezpieczały dowody zarówno na miejscu zdarzenia, jak i we wraku samochodu. Właśnie tam natrafiono na kartkę formatu A4 przyklejoną do deski rozdzielczej pod folią ochronną - podał "Bild".
Tabloid twierdzi, że znalazły się na niej matematyczne obliczenia, a także rysunek uśmiechniętej twarzy z wystawionym językiem i dwa serca. Ustalenia niemieckiej prasy wskazują również na to, że na kartce widniały obliczenia drogi zatrzymania pojazdu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Najbardziej niepokojące jest to, że zapiski na kartce precyzyjnie wyjaśniają sposób obliczania drogi reakcji kierowcy (dystans, który pojazd pokonuje w czasie, gdy kierowca zauważa niebezpieczeństwo i decyduje o hamowaniu).
Widniał tam wzór matematyczny: prędkość pojazdu podzielona przez dziesięć, a następnie pomnożona przez trzy. Właśnie to może sugerować, że atak został szczegółowo zaplanowany.
Na kartce znalazła się również prosta, dziecięca ilustracja samochodu i człowieka, a obok nich dziwny napis: "Dani bremst" ("Dani hamuje") - donosi "Bild".
Aktualnie służby sprawdzają, czy kierowca rzeczywiście dokonywał obliczeń, aby świadomie uderzyć w tłum z odpowiednią prędkością.
Mannheim. 40-latek strzelił sobie w usta
Po tragicznej szarży kierowca Forda został zatrzymany przez policję, ale zanim funkcjonariusze zdążyli go obezwładnić, strzelił sobie w usta z broni hukowej. Mężczyzna przeżył, ale jego stan jest ciężki.
Zgodnie z informacjami podanymi przez niemieckiego ministra spraw wewnętrznych Thomasa Strobla (CDU), kierowca to Alexander S., 40-letni obywatel Niemiec pochodzący z Nadrenii-Palatynatu.
Nie ma żadnych przesłanek sugerujących udział innych osób. Śledczy nie łączą go z ekstremizmem ani terroryzmem, choć miał już wcześniej problemy psychiczne. Obecnie motywacja sprawcy pozostaje niejasna, ale prokuratura wyklucza tło polityczne.