Przypomnijmy, że 25-letni zawodnik Mewy Smykowo zginął w wypadku, do którego doszło w nocy z 19 na 20 listopada na ul. Pionierskiej w Ostródzie. Ze wstępnych ustaleń śledczych wynika, że kierowca nie opanował pojazdu marki Chrysler Voyager. Zginął, bo z dużą siłą uderzył w stojące na poboczu drzewo.
Nie są znane jeszcze dokładne przyczyny wypadku, ale wiadomo, że kierowca stracił panowanie nad autem i uderzył w drzewo. Wypadek miał miejsce na prostym odcinku drogi. Nie posiadamy jeszcze szczegółowych ekspertyz, ale zniszczenia auta wskazują na to, że pojazd musiał poruszać się z bardzo dużą prędkością - mówi w rozmowie z o2.pl prok. Rafał Koziński z Prokuratury Rejonowej w Ostródzie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Śledczy potwierdzają wstępne doniesienia, że młody zawodnik Mewy Smykowo nie posiadał uprawnień do prowadzenia pojazdu. Nie ujawniają jednak, czy zostały one mu zabrane, czy nie miał ich w ogóle.
Czytaj także: Ksiądz pomodli się nad ofiarą wypadku? Ateiści reagują
Wiadomo natomiast, że samochód, który prowadził 25-latek, nie należał do niego. Prokuratura ustaliła, że był on własnością jego szefa.
Kierujący nie posiadał uprawnień do prowadzenia pojazdu. Wiadomo, że zniszczony samochód nie należał do niego. Wiele wskazuje na to, że zabrał pojazd swojemu pracodawcy, bez jego wiedzy i zgody. Pracodawca zgłosił sprawę organom ścigania - ujawnia prok. Koziński.
Śledczy przebadali już zwłoki piłkarza B-klasowego zespołu. Jak przekazują nam przedstawiciele ostródzkiej prokuratury, "sekcja zwłok wykazała, że zmarły 25-latek miał wielonarządowe obrażenia". Zmarł na miejscu.
Czytaj także: "Straszna tragedia". Szkoła żegna 14-letnią Natalię
Na szczegółowe wyniki musimy jeszcze poczekać. Wtedy też okaże się, czy kierowca prowadził pod wpływem alkoholu lub środków odurzających.
Co z pasażerem? W aucie był jeszcze brat zmarłego
Wraz z 25-latkiem samochodem podróżował jego brat. 19-latek został wyciągnięty z samochodu przez służby i trafił do szpitala.
W wypadku uczestniczył także 19-letni brat zmarłego. Mężczyzna przebywa w szpitalu. Ma obrażenia, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo - mówi rozmawiający z o2.pl prok. Rafał Koziński.
Dodajmy, że młodego zawodnika pożegnał wcześniej jego klub. Przedstawiciele Mewy Smykowo napisali w mediach społecznościowych, że zmarły bramkarz był "wyjątkowym człowiekiem, pełnym pasji i oddania".
Jego śmierć to nie tylko ogromna strata dla naszej drużyny, ale także dla wszystkich, którzy mieli zaszczyt go poznać. Patryk był nie tylko wspaniałym sportowcem, ale także wyjątkowym człowiekiem, pełnym pasji i oddania. W tych trudnych chwilach składamy wyrazy współczucia jego rodzinie, przyjaciołom oraz wszystkim, którzy go kochali i szanowali. Będzie nam go brakować, ale jego pamięć na zawsze pozostanie w naszych sercach - poinformował klub na swoim oficjalnym profilu na Facebooku.
Marcin Lewicki, dziennikarz o2.pl