Był sąsiadem agresora z Sanoka. Po osiedlu chodził z mieczem i łukiem
47-letni Wojciech M. zaatakował dwóch policjantów i strażaka. Jego sąsiedzi relacjonują, że był widywany z łukiem oraz mieczem. Rano w czwartek jego matka miała krzyczeć o pomoc.
W jednym z mieszkań na osiedlu Wójtostwo w Sanoku agresywny mężczyzna zamknął się ze swoją matką. Gdy funkcjonariusze próbowali wejść do mieszkania Wojciecha M., zostali zaatakowani najprawdopodobniej mieczem.
47-latek zranił strażaka i trzech policjantów, zanim sam został zastrzelony. Na miejscu znaleziono ciało jego matki. Ranni funkcjonariusze trafili do szpitali, a najciężej poszkodowany strażak został przetransportowany do Rzeszowa. Do sieci trafiło nagranie z tego zdarzenia.
Świadek wszystko nagrał - interwencja w Sanoku, nie żyje mężczyzna
Sąsiedzi w rozmowie z "Faktem" relacjonują, że Wojciech M. mieszkał sam, ale często odwiedzała go matka. 20 listopada kobieta o pomoc wołała przez otwarte okno, bo syn miał zabrać jej telefon. Sąsiedzi od dawna obawiali się mężczyzny, który leczył się na schizofrenię i często zachowywał się irracjonalnie.
- Niekiedy w nocy zaczynał coś wiercić wiertarką. Czasami chodził po osiedlu w kasku motocyklowym, mimo że nie miał motocykla. Był widywany z łukiem, mieczem. Wczoraj też chodził z mieczem, ale nikt nie zareagował - mówią w rozmowie z portalem.
On powinien siedzieć w psychiatryku. Tragedia była kwestią czasu - mówi sąsiad mężczyzny, Igor.
Na miejscu pracują służby. Są policjanci z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego, z Laboratorium Kryminalistycznego, którzy prowadzą oględziny pod nadzorem prokuratora. Są też funkcjonariusze z Wydziału Kontroli Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. - Zbierają informacje i będą sprawdzać, czy wszystkie czynności były wykonywane zgodnie z przyjętymi procedurami - przekazał PAP komisarz Piotr Wojtunik, rzecznik komendanta wojewódzkiego policji w Rzeszowie.