Koszmar w Bydgoszczy. Sąsiedzi nie mogli znieść smrodu i wezwali policję
W bloku przy ulicy Nałkowskiej w Bydgoszczy odkryto, że 57-latek przez półtora miesiąca mieszkał ze zwłokami kolegi, którego wcześniej pobił. Zatrzymanemu grozi dożywocie.
Sąsiedzi Grzegorza B. od dłuższego czasu odczuwali nieprzyjemny zapach dochodzący z jego mieszkania w bloku przy ulicy Nałkowskiej w Bydgoszczy. Dopiero po interwencji jednej z lokatorek, która rozpoznała zapach rozkładającego się ciała, zawiadomiono policję.
W mieszkaniu Grzegorza B. od pewnego czasu dochodziło do niepokojących sytuacji.
- Pewnego dnia, będąc w kuchni, poczułam zapach spalenizny dobiegający z okna. Zerknęłam i zamarłam! Ogień był już za oknem sąsiada. Pobiegłam do niego, a on ze stoickim spokojem stwierdził, że nic nie gotuje. Okazało się, że jeden z jego lokatorów zostawił garnek na ogniu i zasnął - opowiada sąsiadka mężczyzny w rozmowie z "Faktem".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ujawniono plan Trumpa. "Dosyć trudna rola ukraińskich polityków"
Policjanci, po wejściu na klatkę schodową od razu poczuli opisywany przez kobietę zapach. Gdy weszli do wskazanego mieszkania potwierdziły się podejrzenia. W jednym z pomieszczeń funkcjonariusze ujawnili zwłoki mężczyzny, będące w stanie zaawansowanego rozkładu. Natychmiast ruszyły szeroko zakrojone czynności dochodzeniowo-śledcze.
Funkcjonariusze ustalili, że mężczyzna zmarł w nocy z 28 na 29 listopada 2024 r. W mieszkaniu znaleziono dowody wskazujące na obecność innych osób, które mogły mieć związek z jego śmiercią.
Policja zatrzymała jednego z lokatorów, który wynajmował pokój w mieszkaniu Grzegorza B. Mężczyzna usłyszał zarzut spowodowania ciężkich obrażeń ciała, które doprowadziły do śmierci mieszkańca Kapuścisk. Mężczyzna nie udzielił pomocy Grzegorzowi B. po pobiciu.
Czytaj także: "Totalna anomalia". Sadownicy boją się o swoje plony
Okazało się, że feralnej nocy między mężczyznami doszło do kłótni, która okazała się tragiczna w skutkach. Bulwersuje fakt, że agresor nie udzielił pomocy koledze po tym, jak go pobił ani też nie wezwał służb medycznych. Przez półtora miesiąca mieszkał w pokoju obok, korzystał z pozostałych pomieszczeń, a nawet zapraszał gości - relacjonuje policja, cytowana przez "Fakt".
57-latek, na wniosek policjantów i prokuratora, został tymczasowo aresztowany na najbliższe trzy miesiące. Za tego typu przestępstwo grozi mu nawet dożywocie.